Sobota, 4.10.2014
Rozpoczęło się III Nadzwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów na temat wyzwań duszpasterskich dla rodziny w kontekście nowej ewangelizacji.
Wszystko zaczęło się już w sobotę, 4 października czuwaniem, które miało miejsce na placu św. Piotra od godziny 18 do 19.30. Czuwanie włoskich rodzin – i nie tylko włoskich – było czymś wprowadzającym w atmosferę synodu. Wydarzenie to przygotowała w dniu imienin papieża FRANCISZKA Konferencja Episkopatu Włoch. Podobnie jak na początku Soboru Watykańskiego II, rodziny zostały wezwane do modlitwy, aby wesprzeć nadchodzący synod. Do wzięcia udziału w tym wydarzeniu wezwano też rodziny, które nie mogły przybyć na plac św. Piotra. Zaproszono je, aby zapaliły w domu świecę, wystawiły ją w oknie oraz spotykając się w grupach parafialnych i diecezjalnych, wzywały Ducha Świętego, by oświecił ojców synodalnych i prowadził ich w trudnym zadaniu. Owoce synodu zależą bowiem nie tylko od pracy ojców, ale i od współpracy całej wspólnoty chrześcijańskiej z Duchem Świętym.
Na plac przybyło około pięćdziesięciu tysięcy ludzi, którzy modlili się, śpiewali i wysłuchali trzech poruszających świadectw odnoszących się do rodziny i życia małżeńskiego. Pierwsze z nich złożyli Roberta i Antonio z Beneventu, narzeczeni przygotowujący się do ślubu, którzy opisali cały proces przygotowawczy. Potem mówili Antonella i Nicola z Tivoli, którzy odnaleźli się po sześciu latach separacji i rozpoczęli wspólne życie – nie tylko w znaczeniu doraźnym, ale na zawsze. Dalej trzecia para, małżonkowie Margherita i Marco z Novary, którzy do swojej rodziny składającej się z rodziców i czworga dzieci przygarnęli siedmiomiesięczną dziewczynkę, opowiadali o wydarzeniach, które poprzedzały adopcję i nastąpiły po niej.
Przy tej okazji Ojciec Święty streścił swoje myślenie o rodzinie i małżeństwie, mówiąc, że zadaniem męża jest uczynienie żony bardziej kobietą, zadaniem żony natomiast – uczynienie męża bardziej mężczyzną. Trzeba wzrastać z Bożą pomocą i dzieci powinny mieć przed oczami tego rodzaju przykład. Przemawiając na zakończenie tego spotkania do uczestników, papież FRANCISZEK podkreślił, że odbywało się ono w godzinie, gdy zwyczajowo rodziny zasiadają do wspólnego stołu, ciesząc się wzajemną miłością. Przypomniał, że nawet w kulturze indywidualizmu, która wynaturza relacje i czyni je coraz bardziej ulotnymi, każdy człowiek pragnie prawdziwych, stabilnych więzi i rodziny. Im korzenie rodziny są głębsze, tym bardziej jesteśmy w stanie daleko dojść, nie gubiąc się i nie czując obcymi na żadnej ziemi. Prosił też o dary Ducha Świętego dla ojców synodalnych. Wymienił tu dary: słuchania Boga i Jego ludu, otwartości na szczerą i braterską konfrontację oraz nieustannego wpatrywania się w Jezusa. „Jeśli przyjmiemy Jego sposób myślenia, życia i bycia w relacjach, nie namęczymy się, by prace synodalne przełożyć na wskazówki i drogi duszpasterskie dla człowieka u rodziny. Ilekroć bowiem wracamy do źródeł doświadczenia chrześcijańskiego, otwierają się przed nami nowe drogi i niewyobrażalne możliwości”.
Na zakończenie czuwania, wraz z kolegą jeszcze z czasu studiów, mieliśmy okazję do dość niespodziewanego spotkania z młodą rodziną pochodzącą z Poznania, z parafii pw. Matki Bożej Bolesnej, z synem o pięknym imieniu – Franciszek Stanisław. Usłyszeliśmy od nich dużo dobrych rzeczy: impresje, jakie wynoszą ze swojego krótkiego pobytu w Rzymie.
Tyle wystarczy na temat sobotniego czuwania, które miało miejsce 4 października wieczorem.
Niedziela, 5.10.2014
Następny dzień, niedziela, 5 października, skoncentrowany był na Mszy świętej inauguracyjnej.
O godzinie dziesiątej w Bazylice św. Piotra rozpoczęła się Msza święta otwierająca synod na temat rodziny. Homilia Ojca Świętego nawiązywała do przypowieści o winnicy Pańskiej. Winnica jest czymś wyśnionym przez Boga, jest Jego snem. Tym snem jest lud Boży – Bóg go sadzi, pielęgnuje go z cierpliwością, oczekuje owoców sprawiedliwości, wyczekując aż stanie się ludem świętym. Niestety, dzierżawcy winnicy uniemożliwiają realizację Bożego snu – zamiast czynić swoją powinność, robią swoje interesy. Kierując się chciwością i pychą, uniemożliwiają Bogu realizację Bożych zamiarów. Przez chciwość pieniędzy i władzy nakładają na plecy robotników ciężary nie do uniesienia. Ojciec Święty mówił, że również my, członkowie synodu biskupów, jesteśmy wezwani do pracy w winnicy. Nie jesteśmy powołani do przedstawiania pięknych i oryginalnych idei ani do tego, by przekonać się, kto z nas jest najbardziej inteligentny. Jesteśmy wezwani do opieki nad winnicą Pańską, do współpracy w Bożym śnie, a w tym synodzie – do otoczenia troską rodziny, która od samych swoich początków jest integralną częścią Bożego planu miłości. Gdybyśmy nie kierowali się Duchem Świętym, moglibyśmy i my zniweczyć plan Boży. To Duch Święty daje mądrość przekraczającą wiedzę, pozwalając nam pracować swobodnie i twórczo.
Przy okazji niedzieli zaobserwowaliśmy wielki entuzjazm pośród wiernych wobec papieża FRANCISZKA – doświadczyliśmy bliskości, jaką ludzie odczuwają w stosunku do Ojca Świętego. Mieliśmy też możliwość zobaczyć reakcję grupy Ormian, którzy przyjechali ze swoim duszpasterzem. Będąc po raz pierwszy w Bazylice św. Piotra, po raz pierwszy w ogóle w Rzymie, brali udział w tej Mszy świętej. Rozmawialiśmy o ich impresjach. Byli pod wielkim wrażeniem samego papieża FRANCISZKA, bazyliki, liturgii. Może my już tak bardzo nie zwracamy uwagi na zewnętrzne okoliczności towarzyszące tym liturgicznym wydarzeniom, jak ludzie, którzy nagle z zewnątrz, z odległego świata, przybywają tutaj olśnieni promieniowaniem piękna samego domu Bożego.
Tutaj najważniejsze wydaje mi się to, co zostało powiedziane przez papieża FRANCISZKA – o odpowiedzialności za lud Boży, za winnicę Pańską – odpowiedzialności, którą trzeba przyjmować bez towarzyszących nieraz ludzkiej naturze zainteresowań pieniędzmi i władzą. Myśli te były potem komentowane przez wielu ojców synodalnych i wywarły duże wrażenie, dlatego że homilia była krótka, skoncentrowana i mocna. Tyle o samej Mszy świętej.
Potem druga część niedzieli to modlitwa Anioł Pański z Ojcem Świętym FRANCISZKIEM. Modlitwa ta nawiązywała do Mszy świętej inaugurującej Nadzwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, celebrowanej w Bazylice św. Piotra. Papież mówił: „Ojcowie pochodzący ze wszystkich stron świata razem ze mną będą przeżywać dwa intensywne tygodnie słuchania i użyźnianej modlitwą dyskusji poświęconej tematowi «Wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji» [...]. Żeby rodzina mogła dobrze funkcjonować z zaufaniem i nadzieją, trzeba, aby była karmiona słowem Bożym […]. A zatem dzisiaj, kiedy rozpoczyna się synod poświęcony rodzinie, możemy powiedzieć: w każdej rodzinie potrzebne jest Pismo Święte”. Przy tej okazji na placu św. Piotra odbyła się dystrybucja Biblii Paulistów. Ojciec Święty zaznaczył, że Biblia nie jest po to, aby postawić ją na półce w szafie, ale żeby trzymać ją w ręce, by często ją czytać – każdego dnia, czy to indywidualnie, czy razem – jako mąż i żona, jako rodzice i dzieci. Chociażby wieczorem, zwłaszcza w niedzielę. W ten sposób rodzina rośnie, rozwija się w świetle wiary i w mocy słowa Bożego.
Tyle wystarczy na temat niedzieli, dnia 5 października.
Poniedziałek, 6.10.2014
W poniedziałek synod zaczął się w auli synodalnej, znajdującej się ponad aulą Pawła VI, w której spotykają się wszystkie grupy na audiencjach, w szczególności na audiencjach środowych. Porządek czasowy jest określony: od godziny 9 do godziny 12.30 i potem od 16.30 do 19, czyli odbywają się dwie sesje: przedpołudniowa i popołudniowa.
Na samym początku warto powiedzieć kilka słów na temat metody. Nowy sposób pracy rozpoczynającego się w najbliższą niedzielę III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów przedstawił kard. Lorenzo BALDISSERI. Sekretarz generalny Synodu Biskupów wskazał, iż nowością był dokument przygotowawczy wraz z załączonym kwestionariuszem, skierowanym do episkopatów, na który odpowiedziało także wielu kapłanów, zakonników oraz osób świeckich. Pozwolił on na ukazanie wielu aspektów rzeczywistości obecnej w poszczególnych Kościołach partykularnych i środowiskach duszpasterstwa rodzin.
Kardynał BALDISSERI wskazał również na nowe sposoby organizacji pracy. Relacja przed dyskusją (relatio ante disceptationem) zostanie zredagowana z uwzględnieniem treści wystąpień ojców synodalnych, które napłynęły z wyprzedzeniem do sekretariatu generalnego. W ten sposób stanie się ona punktem odniesienia podczas obrad w auli.
Drugą nowością będzie uporządkowanie w pierwszym tygodniu prac poruszanych kwestii zgodnie z tekstem Instrumentum laboris. Począwszy od drugiej kongregacji generalnej (popołudnie 6 października) obrady podejmą następujące kwestie: Plan Boży względem małżeństwa i rodziny, Znajomość i recepcja Pisma Świętego oraz dokumentów Kościoła o małżeństwie i rodzinie. Trzecia kongregacja generalna, we wtorek, 7 października podejmie do południa kwestie: Ewangelia rodziny i prawo naturalne oraz Rodzina i powołanie osoby w Chrystusie. Podczas czwartej, tego samego dnia po południu – Duszpasterstwo rodziny – różne aktualne propozycje. W środę, 8 października do południa poruszone zostaną trzy kwestie: Wyzwania duszpasterskie dotyczące rodzin, Kryzys wiary i życie rodzinne/sytuacje krytyczne w obrębie rodziny, Zewnętrzne naciski na rodzinę/pewne sytuacje szczególne. Po południu tego dnia mowa będzie o trudnych sytuacjach duszpasterskich, sytuacjach rodzinnych, w tym związkach osób tej samej płci. W czwartek, 9 października do południa mowa będzie o wyzwaniach duszpasterskich związanych z otwarciem na życie, zaś po południu o wychowaniu chrześcijańskim. Każda kongregacja generalna rozpocznie się od ogłoszenia tematu przez przewodniczącego delegowanego, następnie swoje świadectwo złoży jedna z par małżeńskich uczestnicząca w synodzie jako audytorzy.
Trzecią nowością będzie to, że przedstawiona w poniedziałek, 13 października relacja po dyskusji (Relatio post disceptationem) będzie stanowić podstawę prac w małych grupach językowych, w których przygotowywana będzie relacja synodu – dokument końcowy, który zostanie przekazany Ojcu Świętemu. Nowością będą także codzienne briefingi z udziałem niektórych ojców synodalnych. W biuletynach prasowych zawarte będą aktualne informacje. Ponadto zostanie uruchomione konto Twitter, gdzie syntetycznie zawarte będą najważniejsze wiadomości w czasie realnym.
Kardynał André VINGT-TROIS podkreślił, że Kościół jest rodziną, w której debata jest uprawniona, a nie partią totalitarną, w której narzuca się jedyną słuszną myśl, wykluczając jakąkolwiek refleksję. Zawsze w Kościele istniały różne szkoły, gdzie wypracowywano różne tezy teologiczne. Pewne z nich uznano za uzasadnione, inne nie do pogodzenia z nauczaniem Kościoła. Jednak wszystkie mogą dopomóc w rzuceniu światła na poruszane w debacie kwestie. Synod jest wydarzeniem, w którym spotykają się różne interpretacje Pisma Świętego i tradycji Kościoła. Ma on dążyć do konsensusu i sformułować „propozycje”, które zostaną następnie przedstawione papieżowi. To właśnie Ojciec Święty wypełnia swoją misję nauczycielską, zatwierdzając i promulgując pewne propozycje, aby obowiązywały one w całym Kościele. W międzyczasie komentarze dziennikarskie roztrząsają wypowiedzi tego lub innego kardynała czy biskupa, sprawiając wrażenie, że jest to głos synodu. Tymczasem wypowiedzi poszczególnych ojców synodalnych są tylko subiektywna opinią, która nie musi mieć wpływu na sam synod. Ostateczną wersję usłyszymy dopiero w drugiej jego części w roku 2015, gdy relatorzy i przygotowujący relację ostateczną przedstawią Ojcu Świętemu propozycję synodu. Ojciec Święty przyjmie ją albo nie przyjmie, albo przyjmie z poprawkami. Dlatego wypowiedzi poszczególnych ojców synodalnych teraz nie mają jeszcze żadnego znaczenia – dają obraz opinii tego czy innego człowieka, co niekoniecznie musi mieć jakikolwiek wpływ na bieg synodu. Dlatego nie należy się ekscytować tymi lub innymi wypowiedziami ojców synodalnych, w szczególności jeśli brzmią one bardzo sensacyjnie.
W poniedziałek, punktualnie o godzinie 9, modlitwą Veni Creator Spiritus rozpoczęła się pierwsza sesja. Potem kard. Lluís MARTÍNEZ SISTACH z Hiszpanii poprowadził medytację na temat Słowa Bożego. Dalej miała miejsce modlitwa Pod Twoją obronę i pozdrowienie skierowane do papieża przez kard. André VINGT-TROIS’a z Paryża: „Tyle milionów rodzin szczęśliwych, tyle problemów. Niech Duch Święty prowadzi, abyśmy odpowiedzieli na Twoje oczekiwania i pragnienia Kościoła”. Następnie Ojciec Święty nawiązał do ciała, które konstytuuje synod, mówiąc, aby każdy wyrażał się jasno i wypowiadał to, co czuje con paresia, czyli przedstawiając swoje zdanie i swoją opinię z wewnętrzną wolnością i z pokorą, żeby nie było niedomówień. Synod ma się odbywać też cum Petro e sub Petro i dlatego Ojciec Święty będzie towarzyszył wszystkim sesjom synodalnym od początku do końca, z wyjątkiem sesji środowej, kiedy to uczestniczy on w audiencji ogólnej.
W tym miejscu przypomniała mi się wcześniejsza rozmowa z prof. Stanisławem GRYGIELEM, dyrektorem Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną w Rzymie. Na tydzień przed synodem biskupów o rodzinie instytut ten opowiedział się przeciwko zmianie dotychczasowej praktyki Kościoła odnośnie do rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych. Choć ten założony przez papieża Polaka instytut jest jedną z najbardziej kompetentnych instytucji kościelnych w sprawach rodziny, jego przedstawiciele nie zostali zaproszeni do udziału w synodzie. Niemniej dwaj profesorzy instytutu Amerykanin Stephan KAMPOWSKI oraz Hiszpan ks. Juan José PÉREZ-SOBA wydali książkę, w której polemizują z propozycjami przedstawionymi na lutowym konsystorzu przez kard. Waltera KASPERA. Postulował on wówczas dopuszczanie do Komunii w niektórych wypadkach i po odpowiedniej pokucie osób żyjących w związku niesakramentalnym. Autorzy proszą, by potraktować ich pracę jako służbę Kościołowi, głos w publicznej dyskusji, której pragnie papież. Wstęp do książki napisał kard. George PELL, do niedawna metropolita Sydney, a obecnie szef watykańskiego Sekretariatu ds. Ekonomii. Kardynał PELL zapewnia, że książka ta jest pomocą w obronie chrześcijańskiej i katolickiej tradycji małżeństwa monogamicznego i nierozerwalnego.
Potem sekretarz synodu, kard. Lorenzo BALDISSERI, przedstawił metodologię synodalną. Przypomniał też, że na zakończenie synodu będzie miała miejsce beatyfikacja papieża Pawła VI, który był znaczącym punktem odniesienia dla kolegialności i synodalności oraz twórcą samego synodu biskupów.
Po przerwie, o godzinie 11, relację ante disceptationem przedstawił kard. Péter ERDŐ. Doskonała relacja, która zbierała całościowy pogląd na wszystkie sprawy związane z małżeństwem i rodziną i to na dodatek w sposób bardzo wyważony. Długi, czternastostronicowy tekst, osobiście przeczytany przez kardynała, wzbudził duże zainteresowanie. Wielu gratulowało autorowi podejścia do sprawy i wyrażało szacunek do niego.
Potem, jak to zwykle bywa, rozpoczęła się dyskusja różnych kardynałów i biskupów. Ta dyskusja dotykała bardzo różnych spraw, dlatego – według metodologii synodalnej –wypowiadający się mieli się ustosunkowywać w porządku, w jakim są one wymienione w punktach Instrumentum laboris. Mówiono o procesie katechetycznym i formacyjnym oraz o katolikach, którzy niekiedy – tak jak w Japonii – jako jedyni katolicy w rodzinie, są osamotnieni we własnym domu. Dalej mówiono też o powrocie do życia rodzinnego, o jakim wspominał kard. Wilfrid Fox NAPIER z Republiki Południowej Afryki. W Afryce małżeństwo i rodzina są w ogromnej cenie, co potwierdza zresztą większość biskupów afrykańskich. Wydaje się, że model tradycyjny bardzo mocno się tam zachował – pomijając pewne wynaturzenia, jak poligamia czy poliandria. Ogólnie, Afryka zdaje się być w całym świecie ostoją małżeństwa i rodziny, nie tylko w sensie dwóch rodziców razem z dziećmi, ale w sensie bardzo szerokiej rodziny, który się wspiera i mocno ze sobą współpracuje.
Wspomniano też o tym, że potrzebna jest otwarta debata, która nie odchodzi od ideałów, ale bierze pod uwagę, że nowożytność nie oznacza tylko dekadencji, ale także promocję większej wolności – czyli, że ma też pozytywne cechy, które należałoby brać pod uwagę.
Poniedziałkową sesję popołudniową o godzinie 16.30, przy obecności 180 ojców synodalnych oraz uczestniczących w synodzie audytorów, rozpoczęto od świadectwa jednego z trzynastu małżeństw zaproszonych na synod, Romano i Mavis PIROLA – małżeństwa od 55 lat, którzy mają czwórkę dzieci. Zaangażowani od lat w życie Domowego Kościoła są obecnie dyrektorami w Radzie Katolików Australii ds. Małżeństwa i Rodziny. Na synodzie dzielili się m.in. tym, jak bardzo wiara pomagała im w budowaniu małżeńskiej i rodzinnej jedności. Mówili również o znaczeniu seksualności w życiu małżeńskim, a także o odpowiedzialności ciążącej na rodzicach za wychowanie dzieci. Wskazali, że „parafie są rodzinami dla rodzin” i musi to być widoczne w codziennym życiu. Powinny traktować przychodzących „jako swoje dzieci” i przygarniać także tych, którzy ze względu na swą skomplikowaną sytuację życiową, jak chociażby rozwód czy homoseksualizm, nie czują się do końca akceptowani.
Następne opinie dotyczyły ostrożnego podejścia do sprawy dokumentów. Jeden z biskupów mówił o mającej szesnaścioro dzieci rodzinie, z której pochodził, i o rodzicach, którzy nie znali ani katolickiej nauki społecznej, ani dokumentów Kościoła, a mimo trudności i kłopotów świetnie sobie poradzili z wychowaniem dzieci. Głos ten miał nie tyle prowadzić do zrelatywizowania wagi nauczania Kościoła czy dokumentów Kościoła, ale do przekonania, że nie wszystko co w tych dokumentach – nawet najlepszego – się znajduje, jest w stanie przekonać człowieka, doprowadzić go do żywej wiary oraz ukształtować ewangelizujące małżeństwa i rodziny.
Wspomniano o tym, że na konsystorzu nie było dosyć czasu na wyjaśnienia, że potrzeba lepszego poznania nauczania kościelnego i że doktryna rozwija się ciągle, lecz po tej samej linii z ostrożnością w interpretowaniu Pisma Świętego, że miłosierdzie i sprawiedliwość są według św. Tomasza częścią jednej cnoty i nie można ich przeciwstawiać, gdyż nie istnieje między nimi antynomia, a Kościół ma jednoczyć w sobie wszystkie antynomie. Zauważono też, że trudnością dzisiejszych rodzin jest indywidualizm narcystyczny, który nie bierze pod uwagę nauczania Pisma Świętego. Następuje „odrodzinnienie rodzin” – zjawisko, które nie jest dobre samo w sobie i popycha człowieka do izolacji i sprawia, że trudno mu odnaleźć pogodne i dobre relacje familijne z innymi członkami rodziny. Mówiono dalej o seksualności i prokreacji oraz o ewangelizowaniu środowisk zsekularyzowanych, o zaangażowaniu w obronie godności kobiety i o modelu – przypomnianym już przez Ojców Kościoła – według którego słuchanie świata jest nie tyle rozwiązaniem problemów, co raczej jest konieczne, by poznać język świata i umieć nim mówić do drugiego człowieka. Kryje się tu jednak niebezpieczeństwo „zeświatowienia”, czyli zamienienia chrześcijaństwa na spłyconą wersję człowieka światowego, który nie ma światu nic do powiedzenia. Mamy tu więc z jednej strony sprawę języka, ale z drugiej – zwrócenie uwagi na to, żeby nie stracić charakteru chrześcijańskiego. Poruszono następnie temat przygotowania do bierzmowania i pomocy w osiągnięciu tego celu. Mówiono zatem o wymiarze eschatologicznym małżeństwa i rodziny oraz o konieczności niezagubienia ostatecznego celu, do którego prowadzi nas Kościół. Sam Kościół bywa porównywany do przewodnika alpejskiego, który ciągnie w górę rodzinę i małżeństwo. Debatowano też o interpretacji hermeneutycznej i o tym, czym jest w Kościele Tradycja i jaki jest jej cel. Przypomniano, że tylko zasady są trwałe, a nie formy i stąd nierozerwalność małżeństwa jest czymś, co z punktu widzenia egzegetycznego musi być jasno wypowiedziane.
Tu warto przytoczyć opinię socjologa, Roberto VOLPIEGO: jeśli Kościół będzie tylko wychodził do świata, to przestanie być atrakcyjny, nie będzie już stawiał pytań. jego zdaniem najbardziej potrzebują wsparcia tak zwane rodziny o wysokim stopniu odpowiedzialności, czyli te, które decydują się na wychowanie dzieci. One są dzisiaj najbardziej pokrzywdzone, a faktyczne zrównywanie ich z innymi związkami jest zgubne dla społeczeństwa. Zastrzega on, że ocenia synod z pozycji „laickiej”. Przestrzega jednak biskupów, by nie łudzili się, że wolne związki zrekompensują jakoś brak małżeństw. Równouprawnianie wszystkich związków sprawi, że za trzy, cztery dekady rodzina po prostu wyginie. „Dziś rodzina jest przegrana, trzeba przywrócić moc samej idei rodziny”.
Bardzo piękne refleksje prowadził – na wcześniejszym spotkaniu – prof. Joseph WEILER, Żyd, który kiedyś występował w Strasburgu w obronie chrześcijańskich korzeni Europy. Podał on, przytaczaną przez nas dawniej na katechezie, bardzo prostą definicję małżeństwa religijnego i niereligijnego: małżeństwo religijne składa się z trzech osób, a małżeństwo niereligijne składa się z dwóch osób. Przy małżeństwie religijnym są małżonkowie i jest Pan Bóg, a przy małżeństwie niereligijnym są tylko małżonkowie. Dlatego reguły postępowania w odniesieniu do obu tych małżeństw są zupełnie odmienne. Profesor sugerował wtedy, żeby nie przejmować się tym, co stanowią związki cywilne czy związki homoseksualne, ponieważ nie są to małżeństwa religijne i nie mają nic wspólnego z tym, co my uważamy za małżeństwo religijne, czyli za związek dwojga z Bogiem.
Potem pojawiło się wiele innych myśli, jak ponowne odkrycie języka religijnego czy tłumaczenie „od osoby do osoby” tego, co niesie ze sobą orędzie Chrystusowe. Jezus spotykał tłumy, ale mówił do osoby. Dlatego trzeba dążyć do spotkania osobowego i tylko w takim znaczeniu dzisiaj drugi człowiek odpowiada. Trzeba też, jak mówił jeden z kardynałów, takiego odniesienia do małżeństwa i rodziny, jak u dobrego Samarytanina, który zwraca się do drugiego człowieka z miłością miłosierną. Należy wziąć pod uwagę to, że elementy uświęcenia tkwią w każdym małżeństwie i że nawet w małżeństwie niechrześcijańskim też trzeba brać pod uwagę subsystencję Ducha Świętego. Istnieje analogia między Kościołem a małżeństwem. Elementy uświęcenia popychają wszystkie małżeństwa w kierunku katolicyzmu, a tchnięcie miłości i nadziei w tych, którzy żyją w sytuacjach nieregularnych, jest również potrzebne, aby i oni mogli uczestniczyć w pełni w uświęceniu.
Dalej kard. Gianfranco RAVASI – zgodnie ze swoim powołaniem – wspominał o Biblii, która właściwie jest historią rodzin. Mówił o tym, że słowo „syn” jest – po imieniu Bożym – słowem najczęściej pojawiającym się w Piśmie Świętym (około pięciu tysięcy razy). Pierwotna wspólnotowość wiązała się z nierozerwalnością, ale były też problemy. Istnieje też coś, co jest konieczne do zauważenia, nie tylko w dawnym przekazie biblijnym, ale i w dzisiejszym, i w przyszłym, mianowicie komplementarność. Ruchy feministyczne starają się przeciwstawić jednego małżonka drugiemu i doprowadzić do walki między nimi o większe prawa dla jednej ze stron. Tymczasem stare nauczanie Kościoła mówi o komplementarności, to znaczy o wzajemnym uzupełnianiu się tych, którzy są częścią małżeństwa i rodziny.
Można by tu jeszcze przytaczać dużo spraw, ale to wystarczyłoby – wydaje mi się – spośród tych najistotniejszych rzeczy, które przypadały w poniedziałek i na tym skończylibyśmy tę część.
Wtorek, 7.10.2014
Wtorek, 7 października rozpoczęliśmy jak zwykle tercją, modlitwą Kościoła. Potem kard. Angelo SODANO zapowiedział bliski, przypadający 20 października, konsystorz – zwołujący kardynałów rezydujących w Rzymie i tych, którzy uczestniczą w synodzie – aby podjąć temat sytuacji na Bliskim Wschodzie. Jego zwołanie jest motywowane potrzebą odniesienia się do relacji wszystkich nuncjuszy Bliskiego Wschodu, którzy przedstawili Kościołowi tamtejszą sytuację.
We wtorkowy poranek obecnych było 184 ojców synodalnych. Przewidziano długą listę mówców. Podjęto tematy, które znajdują się w numerach 20-49 Instrumentum laboris. Jak to jest w zwyczaju, zaczęto od świadectwa audytorów, czyli ludzi świeckich. Tym razem byli to George i Cynthia CAMPOS z Manili na Filipinach – należący do stowarzyszenia „Pary dla Chrystusa” ewangelizatorzy, którzy przedstawili świadectwo swojego życia i trudności w życiu rodzinnym, oraz opowiedzieli o nawróceniu i pracy misyjnej.
Gdy zaś idzie o ciekawsze głosy ojców synodalnych, to wypadałoby najpierw zwrócić uwagę na kard. Giuseppe VERSALDIEGO, który mówił o trudniejszej drodze świadectwa, jaką zakłada małżeństwo w koniecznych wymogach. Małżeństwo, gdy jest zawierane, musi myśleć tak, jak myśli Kościół. Jest to droga nieraz dosyć trudna i ciernista. Gdyby tak nie było, to nie byłoby też problemów kryzysowych, które się pojawiają. Nie możemy do tego podchodzić lekko – podobnie jak do sprawy uznawania nieważności małżeństwa od samego początku – ponieważ wtedy Kościół, zamiast szpitala polowego, zmieniłby się w kostnicę, gdzie stwierdzano by tylko zgony.
Potem kard. Fernando FILONI mówił, że trzeba wchodzić w mens Chrystusa, czyli w to, co Pan Jezus powiedziałby dzisiaj, co uczyniłby w naszych okolicznościach i jak przeprowadziłby rozmowę z Samarytanką. Zwrócił uwagę na to, że nie idzie przy tym o miłosierdzie czy jego brak, ile raczej o wiarę, którą zakłada się przy sakramentach.
W tym miejscu warto może przypomnieć nauczanie trzech punktów Katechizmu Kościoła Katolickiego: „W wielu krajach są obecnie liczni katolicy, którzy na podstawie prawa cywilnego decydują się na rozwód i zawierają cywilnie nowy związek. Kościół, będąc wierny słowom Jezusa Chrystusa: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo» (Mk 10,11-12), nie może uznać nowego związku za ważny, jeśli ważne było pierwsze małżeństwo.
Jeśli rozwiedzeni zawarli cywilnie drugi związek małżeński, znajdują się w sytuacji, która obiektywnie wykracza przeciw prawu Bożemu. Dlatego nie mogą oni przystępować do Komunii eucharystycznej tak długo, jak długo trwa ta sytuacja. Z tego samego powodu nie mogą oni pełnić pewnych funkcji kościelnych.
Pojednanie przez sakrament pokuty może być udzielane tylko tym, którzy żałują, że złamali znak Przymierza i wierności Chrystusowi, i zobowiązują się żyć w całkowitej wstrzemięźliwości” (KKK 1650).
„W stosunku do chrześcijan, którzy żyją w związku cywilnym, a którzy często zachowują wiarę i pragną po chrześcijańsku wychować dzieci, kapłani i cała wspólnota powinni okazywać dużą troskę, by nie czuli się oni jakby odłączeni od Kościoła, w którego życiu mogą i powinni uczestniczyć jako osoby ochrzczone:
Niech będą zachęcani do słuchania słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę świętą, do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości oraz inicjatyw wspólnoty na rzecz sprawiedliwości, do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej; do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę” (KKK 1651).
„Dopóki żyje prawowity współmałżonek, zawarcie powtórnego związku przez rozwiedzionych sprzeciwia się zmysłowi i prawu Bożemu, jak tego nauczał Chrystus. Osoby rozwiedzione zawierające nowy związek nie są wyłączone z Kościoła, ale nie mogą przystępować do Komunii świętej. Powinny one prowadzić życie chrześcijańskie, zwłaszcza wychowując swoje dzieci w wierze” (KKK 1665).
W dalszej części grekokatolicki biskup Mihai CĂTĂLIN FRĂŢILĂ z Rumunii zauważył, że w jego kraju wiara przetrwała tylko dlatego, że przekazywały ją rodziny. Dzisiaj jest kryzys, który wskazuje przede wszystkim na to, że razem ze zmienioną kulturą przyszła faza osłabienia rodzin. Rodziny same już nie są zdolne do przekazywania wiary, jeśli nie spotkają jakiegoś zewnętrznego wsparcia, na przykład zorientowanych na pomoc im ekip duszpasterskich.
Kardynał Zenon GROCHOLEWSKI z kolei zwrócił uwagę na to, że kryzys ten jest zawiniony nie tylko przez zmienioną kulturę, ale także przez pewne prądy ideologiczne, które formują mentalność zupełnie inną od katolickiej. Katolicy zupełnie nie są do tego przygotowani, trzeba by więc wzmocnić obecność Kościoła w mediach. Mówił też o tym, że niektórzy teologowie zarazili się zgubnymi ideologiami, na przykład gdy idzie o koncepcję prawa naturalnego, i że w Kościele trzeba czegoś więcej niż samych tylko tytułów, kursów i erudycji.
Wśród następnych głosów warto dostrzec wystąpienie Paolo PEZZIEGO, biskupa pracującego w Federacji Rosyjskiej, który mówił, że duszą reformy jest reforma duszy. Wskazał na nawrócenie i na wymiar powołaniowy duszpasterstwa rodzinnego. Mówił też o głoszeniu Ewangelii przez małe wspólnoty i o konieczności budowy chrześcijaństwa w Rosji od nowa, licząc się z tym, że zajmie to nie dziesięć lat, nie pięćdziesiąt, ale kilka generacji. Dobrym momentem wspomagającym ten wysiłek pozostaje zawsze gościnność, która jest podłożem do ekumenizmu i tworzy platformę współpracy w sprawach dotyczących nie tylko Kościoła, ale także każdego człowieka.
Biskup Thomas MERAM z Iranu wskazywał no to, że irańscy chrześcijanie żyją pośród muzułmanów, chociaż nie tak radykalnych jak przedstawiciele Państwa Islamskiego. Zauważył też, że rodziny, które mają problemy, są zasadniczo rodzinami mało praktykującymi albo niepraktykującymi. Jest to znamienne, gdyż tego rodzaju opinie powtarzało wielu biskupów.
Znaczący jest również głos kard. Angelo AMATO. Przewodniczy on Kongregacji ds. Świętych, dlatego mówił, niejako po fachu, że wszyscy w małżeństwie i w rodzinie są powołani do świętości. Są oni wspierani przez łaskę sakramentalną i dlatego nie jest to droga niemożliwa do przebycia. Świadczy o tym fakt, że w tej chwili w kongregacji toczy się wiele spraw małżeństw i rodzin katolickich, które oczekują na beatyfikację i kanonizację: 56 ojców rodzin, 68 matek. Istnieje coś takiego, co można by określić mianem geografii świętych rodzin w Kościele.
Potem abp Diarmuid MARTIN z Irlandii, który pracuje pośród społeczności zsekularyzowanej, twierdził, że skierowany do małżonków i do rodzin język Kościoła nie może być jednokierunkowy. Nie wystarczy mówić, „co macie robić”, ale trzeba z większym zaangażowaniem radzić się par małżeńskich i pytać. Bardzo dużo zależy od „teologii słuchania” – jeśli można mówić o tego rodzaju teologii – czyli od tego, czy wsłuchujemy się w problemy małżeństw i rodzin oraz czy uznajemy prawo stopniowości w rozwoju człowieka. Nie należy zaczynać od stanu idealnego, domagając się go od razu od człowieka, ale trzeba wziąć pod uwagę ludzką ułomność.
Dalej kard. Philippe Nakellentuba OUÉDRAOGO z Burkina Faso wspominał, jak postępować z poligamistami. Istnieje też coś takiego, jak nawrócenie z poligamii. W takim przypadku Kościół, przynajmniej w Burkina Faso, sugeruje, aby wybrać jedną żonę, żeby wprowadzić normalne małżeństwo monogamiczne. Jest to rzeczą trudną dla żyjących w poligamii i to w kulturze, która, gdy była rolnicza, wymagała wiele rąk do pracy. Mężczyzna rzadko się do pracy przykładał i potrzebował wielu kobiet, żeby to wszystko wykonać. Kiedy ta poligamiczna kultura przechodzi na katolicyzm, musi dokonać pewnego kroku przeciwko sobie. Jeśli – jak to zauważył już ktoś inny – byłoby to niemożliwe, można by chrzcić tam tylko dzieci, a nie samych rodziców.
Jan GRAUBNER, biskup z Czech, braki w przygotowaniu do małżeństwa i rodziny przypisywał brakowi mistagogii, czyli powolnego, ale sumiennego wprowadzenia w tajemnicę chrześcijaństwa. Jeśli tego brakuje, ludzie wchodzą w małżeństwo bez doświadczenia więzi z Bogiem. Wówczas wszystko inne staje się tylko nadbudową bez żadnego fundamentu i w takich okolicznościach same siły ludzkie zazwyczaj nie wystarczają. Musi istnieć jakiś podkład wspólnego życia duchowego i obecność dobrze uformowanych kapłanów, będących w stanie wesprzeć tych, którzy zawierają małżeństwo.
Z kolei kard. Josip BOZANIĆ z Chorwacji wskazywał, że małżeństwo i rodzina są symbolem miłości Boga do ludzkości. Podkreślał powołanie do życia małżeńskiego. Zauważył też współczesną tendencję do patrzenia na małżeństwo i rodzinę wyłącznie z perspektywy socjologicznej, która pomija zasadniczą niosącą siłę transcendentną. Gdyby na przykład spojrzeć na Niemcy z punktu widzenia socjologicznego, to w niedzielę mamy tam najwięcej przystępujących do Komunii świętej, ale z tego jeszcze nic konkretnego nie wynika.
Część popołudniową rozpoczęto od wezwania do przygotowania orędzia do chrześcijan na Bliskim Wschodzie. W obliczu sytuacji wojennej i trudności, które oni przeżywają, chodzi o pewne wsparcie. Ofiarowano nam potem enchirydion zawierający teksty o małżeństwie i rodzinie – począwszy od XV wieku, a skończywszy na ostatnich wypowiedziach „samolotowych” Ojca Świętego FRANCISZKA. Ogromny „buch” o około 3500 stronach – cenna rzecz, która w języku włoskim zawiera wszystkie znaczące wypowiedzi papieskie i może przydać się w przygotowaniu duszpasterstwa rodzinnego także i w naszym kraju.
W tej części świadectwo złożyli Jeffrey HEINZEN, dyrektor od naturalnego planowania rodziny z diecezji La Crosse w Stanach Zjednoczonych, i jego małżonka, Alice, którzy mówili o doświadczeniu spadku praktyk religijnych na skutek kultury hedonistycznej. Zaznaczyli, że trzeba bardziej podkreślać dar Boży, żeby to, co jest przekazane w małżeństwie, nie zostało przespane ani zupełnie porzucone.
Kardynał Philippe Nakellentuba OUÉDRAOGO z Burkina Faso mówił o pewnej komplementarności w małżeństwie, której nie można pomijać. Jak mówiłem już poprzednio, nie można przedstawiać małżeństwa jako przeciwieństw, które miałyby się nawzajem zwalczać – jak to się czyni w ideologiach feministycznych. W Burkina Faso niektórzy obrońcy czystości przedmałżeńskiej zostali zabici. Sama sprawa jest zatem do tego stopnia trudna do przyjęcia, że rodzą się męczennicy sprawy czystości przedmałżeńskiej. Gdy wartości zostają rozbite, wówczas następuje degradacja ekologii rodzinnej.
Biskup Benjamin NDIAYE z Senegalu wspomniał o teologii Kościoła jako rodziny Bożej i o modelu Świętej Rodziny. Mówił także o rzeczy praktycznej dla duszpasterstwa, a mianowicie o potrzebie vademecum z katechezą dostępną dla wszystkich zainteresowanych.
Arcybiskup Salvatore FISICHELLA wskazywał na kryzys wiary: dzisiaj bardziej mówi się o treściach wiary aniżeli o zawierzeniu. Dość trudnym doświadczeniem w życiu rodzinnym jest „analfabetyzm wiary”. Nie można jednak odmawiać chrztu temu, komu brak wiedzy o treściach wiary. Treści te nabywa się w sposób długotrwały – drogą nauki, drogą czytania, drogą doświadczenia. Temat wiary był dla FISICHELLI asumptem do podniesienia kwestii permanentnej katechezy przygotowującej małżonków i rodziny.
Na inny aspekt praktyczny z kolei zwrócił uwagę meksykański kardynał Robles ORTEGA. Mówił on, że trzeba tworzyć stowarzyszenia prorodzinne. W Polsce jest dużo takich stowarzyszeń, z których każde ma inną specyfikę i wybiera inną drogę pomocy małżonkom. Te stowarzyszenia są niezwykle cenne, ponieważ formują ludzi silnych i orientujących się w sprawie, którzy nie poddadzą się. Kardynał mówił też o kursach przygotowujących, które nie mogą ograniczyć się tylko do przelotnych spotkań. Potrzeba kompletniejszego przygotowania oraz pomocników rodzinnych, którzy wspieraliby samych małżonków.
Ciekawie wypowiadał się abp Giovanni TONUCCI z Loreto. Podejmując swoją dziedzinę, mówił o sanktuariach jako o klinikach ducha. Będąc w Loreto, ma doświadczenie w tym względzie może większe niż ktokolwiek inny. Arcybiskup zauważył, że nawrócenie rodzinny jest trudniejsze niż nawrócenie jednostki, i że w nawróceniu rodzinnym byłoby dobrze zwrócić uwagę na rolę sanktuariów, których u nas, w Polsce, jest bardzo dużo, w szczególności sanktuariów maryjnych.
Dalej Światosław SZEWCZUK, arcybiskup większy Kościoła grekokatolickiego z Ukrainy, podkreślił powszechne uznanie wobec rodziny, jakie panuje na Ukrainie. Zauważył jednak, że wśród ludzi młodych tendencja do zawierania małżeństw jest tam słaba. Rozwija się kryzys rodzinny związany ze skutkami polityki, emigracji i wojny. Sześćdziesiąt procent małżeństw rozpada się już w pierwszych latach, a potem dochodzi do tragicznych liczb dziewięćdziesięciu procent. Z tego tylko piętnaście procent zwraca się do Kościoła z prośbą o stwierdzenie nieważności zawartego małżeństwa od samego początku. Z tego wniosek, że trzeba znacznie bardziej przykładać się do kursów, które powinny nie tylko poprzedzać, towarzyszyć, ale i następować po zawarciu małżeństwa.
Głos zabrał też kard. Stanisław RYŁKO, który mówił o pewnej konfrontacji z Ewangelią i o tym, że nie trzeba ustępować z wysokiej drogi ewangelijnej. Byłoby to jednoznaczne z brakiem ufności w prymat łaski, która – wprowadzona w małżeństwo – niesie małżonków nie tylko ludzkimi siłami, ale i Bożymi. My się często odnosimy do kryteriów światowych. Warto jednak przypomnieć sobie dialog między kardynałem Federico a narzeczonym z włoskiej powieści I promessi sposi: „Biada, gdybym moją małość miał uczynić kryterium dla drugich”.
W dalszej kolejności jezuita Antonio SPADARO wspomniał o tajemnicy Kościoła w dzisiejszym świecie. Przyrównał on Kościół do światła, rozróżniając jednak dwa jego rodzaje: z jednej strony jest latarnia morska – światło nieruchome, z drugiej zaś pochodnia, którą się niesie i która jest światłem towarzyszącym idącemu. Trzeba w ten sposób rozumieć światło Kościoła i jego naukę, aby bardziej zwracać uwagę na towarzyszenie.
Kardynał Angelo BAGNASCO, przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, stwierdził, że agresja wobec rodziny nie jest przypadkowa. Chodzi bowiem o uczynienie ludzi słabszymi i osamotnionymi. W takim klimacie wzmacniają się ideologie i ich wpływ. Dlatego trzeba, ażeby Kościół przygotowywał, by sakrament rzeczywiście sprostał tym wszystkim sytuacjom i był gotowy dać im odpór w nadziei na przyszłe dojrzewanie.
Myślę, że można by jeszcze zwrócić uwagę na zdanie kard. Gerharda Ludwiga MÜLLERA, prefekta Kongregacji Doktryny Wiary. Przy różnych głosach, które padały, wprowadzał on porządek doktrynalny: nie wolno i nie można rozwiązać małżeństwa prawnie zawartego. Czasami przy ciągłym mówieniu o tym, że trzeba przyspieszać, ułatwiać czy proponować drogę administracyjną stwierdzenia nieważności małżeństwa, wyglądałoby na to, że chodzi praktycznie o „kościelny rozwód” albo o coś na kształt takiego rozwodu. Kardynał ostrzegał więc, że pożądliwość nie może być traktowana jako pretekst do zmiany prawa Kościoła.
Wreszcie abp Tadeusz KONDRUSIEWICZ z Białorusi od strony praktycznej naświetlił swoją drogę. Wspomniał, że jego rodzice nie znali ani teologii rodziny, ani katolickiej nauki społecznej, ale mieli dostatecznie dużo wiary w sercu, modlili się i żyli w taki sposób, że wszystko to wystarczyło do wychowania dzieci i do uchronienia ich od ateizmu. Dzisiaj Europa propaguje antywartości i ludzie ochrzczeni żyją nieraz jak poganie, uważając się przy tym za ludzi wierzących. Arcybiskup skończył, mówiąc, że kryzys rodziny jest właściwie owocem kryzysu wiary. Zasugerował też, aby – podobnie jak do Kościołów Bliskiego Wschodu – również i do Ukrainy skierować list wspierający Ukraińców w ich ciężkich przeżyciach i w trudnym czasie.
Środa, 8.10.2014
Środa, 8 października, rozpoczęła się dla nas, jak zwykle, o godzinie dziewiątej. Najpierw była medytacja nad tekstem Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian (13,4-7), który stanowi część tercji. Medytacja jest krótka, trzy-czterominutowa, ale bardzo uważnie słuchana.
Gdy chodzi o głosy, to – spośród tych ważnych – jest najpierw głos sekretarza stanu, kard. Pietro PAROLINA, który zwracał uwagę na to, że prawodawstwa narodowe i międzynarodowe podlegają zewnętrznym wpływom. Wpływy te zazwyczaj wprowadzają elementy odejścia od tradycyjnej kultury. Stolica Apostolska na wszelkie możliwe sposoby broni rodziny przez to, że reprezentacje papieskie i inne organizmy podnoszą ten temat na różnych spotkaniach. Tak dla życia, jak i dla świadectwa ewangelijnego potrzebna jest pewna synergia Stolicy Apostolskiej i konferencji episkopatów. To była jego podwójna myśl, którą rozpoczął środę.
Patriarcha Lizbony Manuel José MACÁRIO DO NASCIMENTO CLEMENTE z Portugalii mówił o braku poparcia dla natchnionej wizji rodziny, która zawarta jest w Piśmie Świętym. Wiele rodzin związało się bez oglądania się na tę wizję, na natchnienie, na łaskę. Dlatego trzeba podjąć ścieżki pastoralne, które pomagałyby odkryć prawdę i do niej przylgnąć.
Kardynał Stanisław RYŁKO wspomniał o misji prorockiej świeckich, o „ewangelii rodziny”, o powołaniu rodziny do wielkich rzeczy – czyli o nierezygnowaniu z ideałów, z których dzisiaj łatwo się rezygnuje pod wpływem kultury bieżącej. Nosicielką tych nadziei pozostaje młodzież, jak widzimy to przynajmniej podczas Światowych Dni Młodzieży. Samo małżeństwo nie stało się wcale niemodne, kultura prowizoryczności jednak czyni duże rysy na małżeństwie i rodzinie chrześcijańskiej. Trzeba więc odczytywać znaki czasu i tworzyć wiele nowych stowarzyszeń. Wiele rodzin zostało bowiem ocalonych i odrodzonych przez dawne stowarzyszenia. „Ewangelia rodziny” nie jest utopią i trzeba rzeczywiście w to uwierzyć.
Sócrates René SÁNDIGO JIRÓN, biskup z Nikaragui, mówił o trudnościach szczególnej natury, które pojawiają się w Ameryce Łacińskiej ze strony kultury maskulinistycznej dającej mężczyznom większe prawa niż kobietom. Kobiety są sprowadzone do roli domowej i przez to przestrzenie dialogu są bardzo pomniejszone. Równość praw dla kobiety i mężczyzny jest w tamtych krajach jeszcze czymś upragnionym. Do tego wszystkiego istnieje bezrobocie wysokości 50-60 procent, które sprawia, że wiele rodzin nie znajduje utrzymania i emigruje. Z powodu emigracji jeden z członków rodziny pozostaje osamotniony, co – gdy sytuacja się przedłuża – może przynieść katastroficzne skutki.
Kardynał Béchara Boutros RAÏ podniósł tę samą sprawę od nieco innej strony, mówiąc o nierówności między kobietą a mężczyzną, przejawiającej się w braku prawa dziedziczenia przez żonę muzułmanina. Opowiadał o wszystkich kazusach, w których prawo muzułmańskie wchodzi w dziedzinę małżeństw mieszanych, przyznając w trybunale prawa tylko stronie muzułmańskiej, a przynajmniej przyznając jej większe prawa, aniżeli przysługuje to z zasady równości. Tylko Liban w dziedzinie prawa państwowego ma równość miedzy muzułmanami a chrześcijanami.
Kardynał Laurent MONSENGWO PASINYA z Konga mówił o sytuacji rodzin w Afryce oraz o gościnności i solidarności. Powiedział też o mondializacji Afryki, która przyniosła dużo zniszczeń, na przykład przez wprowadzenie bezcelowości życia seksualnego w rozumieniu chrześcijańskim czy przez propagowanie genderyzmu. Także media wpływają na niszczenie wizji celowości rodziny. Dlatego trzeba dużej pracy, aby wobec programów pomocowych, uwarunkowanych przyjęciem zachodnich standardów w Afryce, zachować równowagę.
Kardynał John TON HONG z Chin mówił o tym, że w Chinach wartość rodziny była od dawna podważana. Przynajmniej trzydzieści procent dzieci pochodzi ze związków pozamałżeńskich, a wiele małżeństw nie przygotowuje się do swojego zadania. Podał przykład – nie nauki, lecz świadectwa – który okazał się przekonujący w przejściu na wiarę chrześcijańską. Opowiedział o mężu, który dziesięć lat przebywał w więzieniu, i o żonie, która czekała przez te dziesięć lat. Kiedy mąż powrócił i docenił tę ofiarę żony, nawrócił się – wcześniej nie był chrześcijaninem – i stał się pociągającym przykładem dla innych.
Kardynał Oscar A. RODRÍGUEZ MARADIAGA z Hondurasu wspominał o samotności i marginalizacji osób żyjących w biedzie i uzależnionych oraz o ich poczuciu bezużyteczności. Zauważył, że nie wystarczy krytykowanie systemu ekonomicznego, ale trzeba zwolnić kroku – spowolnić rytm życia codziennego, aby rodzina mogła ze sobą rozmawiać.
Biskup Mathieu MADEGA LEBUOAKEHAN z Gabonu mówił z kolei o tym, że dzisiaj nie ma czasu dla innych ani dla Pana Boga. Cały czas zajmuje praca i szkoła. „Bogiem” staje się pieniądz, który sprawia, że nie ma prawdziwych wartości. Prawdziwe dobra, takie jak powietrze czy woda, tracą w obliczu pieniądza i w taki sposób ludzie zamiast w kierunku nieba, zmierzają w kierunku pieniędzy.
Biskup Stanislav ZVOLENSKÝ ze Słowacji podnosił wartość sanktuariów. Wskazywał na sanktuarium Patronki Słowacji w Šaštín, które działa od 450 lat. Mówił, że charakterystyką tego miejsca jest skuteczny dar pojednania małżonków. Myślę, że w odniesieniu do naszych sanktuariów nie jest to rzecz, o której nie można by pomyśleć.
Zajmujący się dialogiem międzyreligijnym kard. Jean-Louis TAURAN podkreślał wartość tego dialogu w codzienności. Pomaga on wzrastać we własnej tożsamości, a także w słuchaniu innych. Mówił, że zanim zostanie zawarte małżeństwo międzyreligijne, małżonkowie powinni dobrze zorientować się w poglądach drugiej strony, żeby nie stało się to w przyszłości przyczyną rozerwania.
Kardynał Oswald GRACIAS mówił o dziwnym zjawisku, które się weryfikuje w Indiach. Otóż w większości przypadków małżeństwa są aranżowane przez rodziców – małżonka nie wybierają narzeczeni, ale rodzice. To może w ich kulturze nie jest takie dziwne. Dziwne jest to, że małżeństwa takie są trwalsze niż małżeństwa zawierane z miłości.
Biskup Angelo MASSAFRA z Albanii, wspominając czasy minione, mówił o faworyzowaniu rozwodów przez rządy komunistyczne. Jedynymi, którzy uczyli modlitwy, byli dziadkowie, a sama nawet modlitwa była zabroniona. Gdy zmieniły się czasy i przyszła wolność, dziwnym sposobem ateizm faworyzowany przez komunizm został zastąpiony przez konsumizm, który niesie podobne skutki, ale jest chętniej wybierany przez samych zainteresowanych.
Lúcio Andrice MUANDULA, biskup z Mozambiku, wspomniał o panującym tam zwyczaju stopniowego zawierania małżeństwa. Oznacza to, że ślub nie jest przeprowadzony po przygotowaniu na początku małżeństwa, ale następuje dopiero, gdy okaże się, że żona jest płodna. Gdy urodzi się dziecko, narzeczeni są gotowi do ślubu. Widzimy tu dużą rolę kultury miejscowej.
Z kolei biskup Salvador PIÑEIRO GARCÍA-CALDERÓN z Peru mówił o osobliwym zjawisku, które dostrzega się w jego kraju. Otóż istnieją tam trzy różne koncepcje małżeństwa obok siebie. Jedną koncepcję reprezentują ci, którzy mieszkają nad morzem. Inną mają ci, którzy mieszkają w Andach. Jeszcze inną posiadają ci, którzy żyją w Amazonii. Mieszkańcy okolic nadmorskich w 93 procentach preferują dobrobyt i na dziecko decydują się tylko wtedy, kiedy nie przeszkadza dobrobytowi. W Andach 70 procent dzieci ma tylko jednego z rodziców. W trzeciej strefie, w Amazonii, ludzie w ogóle nie chcą zawierać małżeństw sakramentalnych. A więc w jednym kraju widzimy trzy różne podejścia do sprawy małżeństwa.
Gdy idzie o naszego księdza arcybiskupa Zbigniewa ZIMOWSKIEGO, to ze względu na urząd, który piastuje, podszedł on do małżeństwa od strony warunków zdrowotnych, choroby i żałoby oraz solidarności, którą powinien wykazywać Kościół w tych wszystkich przypadkach w stosunku do rodziny. Mówił o wzroście liczby starców, i o tym – co Ojciec Święty od dawna podkreśla – że Kościół jest swego rodzaju szpitalem polowym, którzy przychodzi z pomocą poranionym.
Biskup Mario GRECH z Malty zwracał uwagę na to, że Kościół nie jest urzędem celnym, ale otwartym domem. Dlatego trzeba w nim oczekiwać ze spokojem i cierpliwością na proces, który został przekroczony tylko w cudzie przemiany wody w wino. W normalnym porządku rzeczy winne grona muszą dojrzeć, potem zostać sprasowane i dopiero wtedy mamy do czynienia z dojrzewaniem wina. A więc zmiana sytuacji w małżeństwie i rodzinie potrzebuje czasu i cierpliwości. Biskup wspomniał też, że nie ma czegoś takiego jak Kościół czystych i doskonałych. Kościół, nawet okaleczony, jest jednak wezwany do zadania Dobrego Pasterza, to znaczy do brania na plecy słabych i do dźwigania ich.
Kardynał Péter ERDŐ z Węgier bardziej zwracał uwagę, że dzisiejsze warunki ekonomiczne są pod pewnym względem niekorzystne dla rodziny, ponieważ domagają się od niej mobilności. To sprawia, że ludzie są w ciągłym ruchu, poszukując miejsca pracy i przenosząc się z miejsca na miejsce. Skutkiem tego wchodzą w zawiązki małżeńskie zbyt późno, gdy są zbyt starzy.
Kardynał Godfried DANNEELS z Belgii dużo mówił o miłosierdziu dla każdego wieku oraz o stopniowaniu w małżeństwie i poszukiwaniu pełni małżeńskiej poprzez powolne dojrzewanie. Postulował tworzenie grup ludzi słuchających, którzy chcieliby rozmawiać z parami o pięknie małżeństwa, odnaleźć w nich blask prawdy i – jak mówił św. Franciszek – nie zostawiać nikogo smutnym.
Arcybiskup Tomasz PETA z Kazachstanu mówił, że potrzebne są świętość życia i ewangelizacja rodzin. Gdy idzie zaś o rozwiedzionych, którzy weszli w ponowne związki cywilne, to nie można odchodzić od znanego nauczania, które jest zawarte w Katechizmie, ponieważ tego rodzaju podejście byłoby podawaniem choremu lekarstwa gorszego od samej choroby, którą miałoby uleczyć.
Biskup Désiré TSARAHAZANA z Madagaskaru starał się powiedzieć, że jego kraj należy do najbiedniejszych, gdzie 92 procent ludności żyje poniżej poziomu biedy. Korupcja w sferach politycznych, wraz z miejscową antropologią, w żaden sposób nie zmierzają do antropologii chrześcijańskiej. Na Madagaskarze też, podobnie jak w Afryce, mężczyźni najpierw muszą się przekonać, że kobieta jest płodna, żeby ją poślubić. To jest pewnie szerszy problem krajów biednych.
Kardynał George ALENCHERRY z Indii mówił o tym, że dobrze przygotowana katecheza przedmałżeńska nie tylko służy tym, którzy mają zawrzeć małżeństwa katolickie, uzmysławiając im sprawę nierozerwalności, ale przyciąga także i hindusów. Hindusi chętnie uczestniczą w tych kursach, starając się lepiej przygotować do małżeństwa. Podobnie odbywa się to również na innych kontynentach: na przykład prawosławni, nie mając u siebie tego rodzaju przygotowania, chętnie uczestniczą w naszym, katolickim. Kardynał zwrócił też uwagę na temat, który co rusz wracał w słowach biskupów, mianowicie na zagadnienie Komunii duchowej. Rozwiedziony w ponownym związku małżeńskim cywilnym ma prawo do Komunii duchowej. Ludzi, którzy znajdują się w takiej sytuacji, nie należy ich pozostawiać w ławkach w czasie gdy wszyscy idą do Komunii świętej. W Holandii wprowadzono w niektórych miejscach obyczaj, w którym rozwiedzeni idą razem ze wszystkimi innymi do Komunii, z tym że składają wtedy ręce na kształt krzyża na piersi i otrzymują od kapłana błogosławieństwo. W ten sposób nie czują się odepchnięci.
Biskup Anders ARBORELIUS ze Szwecji mówił o największym stopniu sekularyzacji w jego kraju, a jednocześnie o coraz większej liczbie nawróceń. Wspominał o wielu dzieciach żyjących tylko z jednym rodzicem, co pociąga ze sobą niestabilność psychologiczną, oraz o akceptowaniu rozwodów i potrzebie uproszczenia procesu kanonicznego.
Kardynał Raymond BURKE, prefekt Sygnatury Apostolskiej, ostrzegał przed lekkim traktowaniem procesów sądowych. Nie jest prostą sprawą, by to, co wykonują wykwalifikowani sędziowie, można było zastąpić byle kim i w byle jaki sposób przeprowadzić, na dodatek szybko. Mówił, że w Kościele powszechnym jest około tysiąca trybunałów, które podlegają sygnaturze. Zaznaczył, że proces kanoniczny niej jest w niczym przeciwny miłości pasterskiej, ale musi on jednak dawać gwarancję słuszności. Odejście od tej zasady i sprowadzenie wszystkiego do jednej instancji pokazało na przykładzie Stanów Zjednoczonych w latach 1971-1982, że doszło do czegoś, co nazwano rozwodami kościelnymi. Tej praktyki należy unikać. Jego zdanie jest ważniejsze od zdań wielu innych ludzi, ponieważ jest on człowiekiem kompetentnym w materii i jednocześnie odpowiadający za sąd najwyższy.
Kardynał Gerhard Ludwig MÜLLER mówił, że nie ma łatwych rozwiązań. Nie można przekreślać dotychczasowych wypowiedzi papieskich, jakby ci papieże do tej pory nie mieli miłosierdzia. Podkreślał, by nie używać słowa „miłosierdzie” w sposób nierozważny i nieuzasadniony.
Kardynał Francesco COCCOPALMERIO, bardzo dobry prawnik, mówił, że do tej pory zapomniano powiedzieć o potestas clavium, papieskiej władzy kluczy. Sam papież powinien się zorientować, czy istnieją jakieś nowe motywy, które mogły by przemawiać in favorem fidei, na rzecz wiary.
Arcybiskup Joseph Edward KURTZ ze Stanów Zjednoczonych wspominał o trudnej drodze małżeństw i rodziny do świętości. Drodze, która nie może doprowadzić do ich erozji ani do erozji Ewangelii. Nie można się poddawać presji bieżącej chwili, ponieważ w ten sposób można by doprowadzić do zmiany wszystkich ewangelijnych zakazów i nakazów, działając przez głosowanie większości, jak to odbywa się w niektórych Kościołach siostrzanych.
Groźnie brzmiały słowa kard. Odilo Pedra SCHERERA z Brazylii, który mówił, że wielu ludzi w ogóle nie ślubuje, wielu się rozwodzi. Czy my mamy czyścić stolik, gdy dokoła szaleje burza piaskowa? Czy nie trzeba wziąć pod uwagę, że wielu katolików, którzy rozwiedli się, nie otrzymując komunii świętej w Kościele, jest skłonnych przechodzić do sekt protestanckich, które ich chętnie przyjmują, udzielając swego błogosławieństwa.
Jest także głos biskupa Zbigņeva STANKEWIČUSA, który zwrócił uwagę na to, że na Łotwie małżeństwa cywilne szybciej i częściej się rozpadają niż małżeństwa katolickie. To tylko taka drobna obserwacja.
Biskup André LÉONARD z Belgii mówił o słuchaniu terapeutycznym. Gdy osoby nie mogą przyjąć Komunii, on je błogosławi i celebruje proces pojednania, klęcząc i modląc się razem z nimi. W ten sposób przynosi im jakąś ulgę i pociechę.
Wreszcie kard. Wilfrid Fox NAPIER z południowej Afryki mówił o silnym oddziaływaniu poprawności politycznej, w szczególności ze strony ruchów LGBT. Zaznaczył, że niezależnie od tego, jakie byłyby naciski, nie wolno nam ustępować od mówienia prawdy.
Tyle byłoby na temat środy, dnia pełnego wystąpień biskupów, arcybiskupów i kardynałów.
Czwartek, 9.10.2014
9 października, w czwartek, miała miejsce następna sesja synodalna. Przedtem jednak, o godz. 7.10 mieliśmy okazję spotkania się u grobu św. Jana Pawła II w Bazylice Watykańskiej, by tam odprawić Mszę świętą w intencji polskich rodzin. Przy tej okazji starałem się przypomnieć – z uwagi na czytania liturgiczne z owego dnia – myśl naszego świętego papieża, że modlitwa jest miejscem, w którym najprościej objawia się stwórcza i ojcowska pamięć Boga o człowieku. Nie tyle chodzi o pamięć człowieka o Bogu, ale przede wszystkim pamięć Boga. Dzięki temu modlitwa wspólnoty rodzinnej może stać się miejscem wspólnej, wzajemnej pamięci. Rodzina jest wspólnotą pokoleń i trzeba, aby byli w niej obecni wszyscy – ci, którzy żyją, ci, którzy już odeszli i ci także, którzy mają przyjść na świat. Trzeba, aby każdy człowiek był w rodzinie omadlany na miarę dobra, jakim jest dla niego rodzina i on dla rodziny. Modlitwa najpełniej potwierdza to dobro jako dobro wspólne rodziny. Ona też na nowo daje temu dobru początek. O tym mówił święty papież w Liście do rodzin. Ta Msza święta była też okazją do podziękowania arcybiskupowi Konradowi KRAJEWSKIEMU, który od 2005 roku dba, by modlono się w każdy czwartek przy grobie świętego papieża. Modlitwa ta trwa nieprzerwanie do tej pory. Daje ona okazję do zgromadzenia się wielu Polaków z kraju i zagranicy, którzy przychodzą regularnie razem z kapłanami pracującymi w różnych instytucjach watykańskich, mieszkającymi w Rzymie, razem z siostrami zakonnymi i zakonnikami. Dzieje się to z pewnością dzięki ofiarnej pracy arcybiskupa KRAJEWSKIEGO. Przy okazji należy też podziękować Radiu Watykańskiemu, które transmituje te Msze do Ojczyzny i dzięki temu też tworzy więź między św. Janem Pawłem II a jego rodakami.
Jeśli chodzi zaś o samą sesję, rozpoczęła się ona, jak zwykle, od medytacji i modlitwy brewiarzowej. Następnie przyszła kolej na wypowiedzi ojców synodalnych, z których pierwszym był kard. Carlo CAFFARRA. Jest to znany obrońca małżeństwa, który kiedyś pracował jako przewodniczący instytucji zajmujących się nauką o rodzinie. Mówił on, że nie można dopuszczać do Komunii osób rozwiedzionych, które zawarły drugi związek cywilny, ponieważ nie może być sprzeczności w nauczaniu Kościoła. Ekonomia sakramentalna zakłada nierozerwalność, a jest nią nie tylko więź moralna. Gdyby Kościół dozwolił na tego rodzaju Komunię, znaczyłoby to, że zgadza się na współżycie pozamałżeńskie. Dałby tym samym wrażenie, że nie istnieje żadna nierozerwalność małżeńska i że Pan Jezus pozostawił małżeństwo w takim samym stanie, w jakim je znalazł. W tym momencie przychodzą na myśl słowa z Katechizmu Kościoła Katolickiego, które jasno w punktach 1650 i 1665 odnoszą się do tej kwestii, definiując ją w sposób jednoznaczny. Teksty te mówią najpierw, że w wielu krajach są obecnie liczni katolicy, którzy na podstawie prawa cywilnego decydują się na rozwód i zawierają cywilnie nowy związek. Kościół jest jednak wierny słowom Jezusa Chrystusa: „kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej; jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,11-12). Dlatego, jeśli pierwsze małżeństwo było ważne, nie można uznać nowego związku cywilnego za ważny. Jeśli rozwiedzeni zawarli cywilnie nowy związek małżeński, to znajdują się w sytuacji, która obiektywnie wykracza przeciw prawu Bożemu. Dlatego nie mogą oni przystępować do Komunii eucharystycznej tak długo, jak długo trwa ta sytuacja. Z tego samego powodu nie mogą oni pełnić pewnych funkcji kościelnych. Pojednanie przez sakrament pokuty może być udzielone tylko tym, którzy żałują, że złamali znak przymierza i wierności Chrystusowi, i zobowiązują się żyć w całkowitej wstrzemięźliwości. Punkt 1665 mówi następnie, że dopóki żyje prawowity małżonek, zawarcie ponownego związku przez rozwiedzionych sprzeciwia się zamysłowi i prawu Bożemu, jak tego nauczał Chrystus. Osoby w drugim związku nie są wyłączone z Kościoła, ale nie mogą przystępować do Komunii świętej. Powinny one prowadzić życie chrześcijańskie, zwłaszcza wychowując swoje dzieci w wierze.
Następnym był głos kard. Francesco COCCOPALMERIO, który zwracał uwagę, aby odróżniać tych, którzy opuścili swego współmałżonka, od tych, którzy zostali opuszczeni. Wielu opuszczonych przez swego małżonka wnosi pretensje, że czasem pokrzywdzeni są traktowani podobnie jak krzywdzący.
Kardynał Willem Jacobus EIJK wspominał, że Familiaris Consortio w punkcie 84 stanowi, iż Komunii świętej nie mogą otrzymać wspomniani ludzie, ponieważ oddanie się Chrystusa Kościołowi jest darem wzajemnym, całkowitym, totalnym. Samo cudzołóstwo zakłada zniszczenie totalności tego daru. Owszem, my wszyscy jesteśmy tylko podróżnikami w drodze do nieba, ale gdybyśmy przyjęli, że nie ma to żadnego znaczenia, to zostajemy zmuszeni do zmiany nauki Kościoła, nie tylko w tym, ale i w wielu innych punktach.
Kardynał Chibly LANGLOIS z Haiti mówił, że bieda, która panuje w jego kraju, sprawia, że małżeństwo jest traktowane czasami jako luksus – nie wszyscy mogą sobie na nie pozwolić. W tej atmosferze nędzy dochodzi do wielu konkubinatów. Nie znaczy to jednak, że ludzie ci są wykluczeni z Kościoła, ponieważ Jezus przyszedł powoływać tak grzeszników, jak i tych, którzy są sprawiedliwi.
Biskup Warnakulasurya W. D. Valence MENDIS ze Sri Lanki mówił, że nie wolno zbyt łatwo poddawać się i iść przeciwko nierozerwalności, a inne religie wymagają nawet wyższych standardów. Gdy drugie małżeństwo jest solidne, wówczas należałoby przyspieszyć proces sądowy i w ten sposób pomóc małżeństwu.
Biskup Rimantas NORVILLA z Litwy wspominał, że sytuacja w jego kraju jest też mizerna: pięćdziesiąt procent małżonków rozwodzi się i że w żaden sposób nie da się potem tego nadrobić samym duszpasterstwem rodzinnym i małżeńskim.
Arcybiskup Ioan ROBU z Rumunii wspominał, że prawosławni przychodzą do Kościoła katolickiego na Msze niedzielne i że niektórzy z nich chcieliby otrzymać Komunię święta. Pytał, czy nie można by uznać ważności małżeństwa prawosławnego, podobnie jak na przykład kapłan katolicki w wyjątkowych przypadkach może spowiadać prawosławnych. Czy możemy nie pozwalać Jezusowi działać?
Biskup Markus BÜCHEL ze Szwajcarii wspominał, że prawie połowa małżeństw zawartych w jego kraju to małżeństwa mieszane, między wyznaniami. Mobilność sprawia, że przy takiej konstrukcji ewangelicy są wykluczeni z Komunii świętej, a i katolicy często przejmują punkt widzenia ewangelicki, czyli w zasadzie niesakramentalny, co nie jest rzeczą pożądaną.
Arcybiskup Luis Chamniern SANTISUKNIRAN z Tajlandii wspominał, że nowożytne rodziny pracują poza domem i nie mają czasu zająć się w pełni dziećmi. Kobiety nie mają też zbyt dużo głosu ani możliwości wpływu na społeczeństwo. W związku z tym powstaje konieczność wspólnot podstawowych, chrześcijańskich, które mogłyby promieniować na otoczenie i być dla nich znakiem nadziei.
Arcybiskup Tadeusz KONDRUSIEWICZ z Białorusi mówił o roli edukacyjnej. Kiedyś wojujący ateizm sprawiał, że tylko rodzice i dziadkowie mogli uczyć swoje wnuki. Nie było księży, a chodziło się do kościoła. Dziś, kiedy nastąpiła wolność religijna, rodzice zapominają, że są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci. Z uwagi na brak świadectwa rodziców, rodzina „łamie się” i także dzieci zaczynają praktykować obojętność wobec wiary.
Biskup Franghískos PAPAMANÓLIS z Grecji wspominał o typowych dla jego kraju problemach, kiedy trzeba się pytać, czy wszystkie małżeństwa są ważne. Był on kiedyś biskupem na trzech wyspach. Na jednej z nich mieszkało pięciuset wiernych i jeden kapłan. Wyspa ta była celem wielu pielgrzymek turystów, którzy przy tej okazji pragnęli zawrzeć związek małżeński, podobnie jak w Las Vegas, gdzie przyjeżdża się jednego dnia wieczorem, następnego dnia zawiera się związek cywilny bez dokumentów, bez procedur, bez trudności. Biskup twierdził, że większość z tych małżeństw było nieprzygotowanych, a sami zainteresowani nie rozumieli sensu małżeństwa katolickiego. W końcu zabronił udzielania małżeństw na tej wyspie.
Należy jeszcze zwrócić uwagę na transmitowaną przez TV2000 Mszę świętą w intencji synodu i polskich rodzin, która miała miejsce w bazylice Matki Bożej Większej. Mogłem ją odprawić przy obecności sporej liczby wiernych. Ta Msza w intencji synodu jest odprawiana codziennie, aż do końca obrad synodalnych. Samo miejsce jest znaczące, ponieważ celebracja odbywa się w obliczu ikony Matki Bożej Salus Populi Romani, ogromnie popularnej w wielu kościołach w Polsce. Obraz ten w różnych wersjach jest znany w naszej Ojczyźnie. Matce Bożej polecaliśmy wszystkie sprawy synodalne i trudne problemy rodzin, zwłaszcza polskich, aby one mogły znaleźć swoją odpowiedź w decyzjach, które przyjdą w przyszłym roku z samego synodu.
Piątek, 10.10.2014
W piątek, 10 października, o godzinie 9, przy obecności 185 ojców, przeszliśmy do głosów audytorów. Skończyła się więc sekwencja wypowiedzi ojców synodalnych, a zaczął się blok wypowiedzi osób świeckich, które uczestniczą w synodzie i przedstawiają swoje świadectwo i własny punkt widzenia, ubogacając synod.
Najpierw małżonkowie AZZO z Iraku mówili o sytuacji rodzin chrześcijańskich żyjących w otoczeniu islamskim. Opowiedzieli o długotrwałej wojnie i o tym, że na skutek wojen, które przeszły przez Irak, jedna trzecia chrześcijan wyemigrowała i znajduje się w rozproszeniu, mieszkając poza Irakiem. Z tego tytułu Kościół katolicki w Iraku bardziej się zjednoczył i stał się rodziną, świadcząc sobie wzajemną pomoc. Wspominali zatem o różnych okolicznościach związanych z trudnościami życia w kontekście wojennym i islamskim.
Potem małżonkowie Botolo i Kisanga SOSAWE, założyciele Wspólnoty Rodzin Chrześcijańskich z Konga, wspominali o oczekiwaniu rodzin kongijskich wobec synodu. Mówili, że trzeba lepiej przygotować kapłanów, że należałoby ustosunkować się wobec sprawy bezpłodności par małżeńskich, że trzeba by jasno przedstawić nauczanie Kościoła wobec genderyzmu – inwazji, która jest wspierana także z zewnątrz. Do tego dochodzi wiele innych problemów, które przeżywa Afryka, takich jak bezrobocie, brak szpitali i handel dziećmi.
Prof. Zelmira María BOTTINI DE REY z Papieskiego Uniwersytetu Argentyny mówiła o więzi między uniwersytetem a diecezjami oraz o roli instytutów rodziny. W jej opinii instytuty te pełnią ważną funkcję. Jest ich piętnaście i są ze sobą stowarzyszone. Trzeba by jednak czegoś więcej, a mianowicie międzynarodowej unii instytutów, aby ich oddziaływanie było silniejsze. Tu przypomina się Instytut Rodziny w Rzymie, któremu przewodzi prof. GRYGIEL. Pani profesor wypowiadała się też na temat przygotowania świadków oraz pastoralnych asystentów rodzinnych i małżeńskich, którzy wspieraliby pracę samych księży.
Państwo GATSINGA z Rwandy, należący do ruchu „Focolari” małżonkowie z dwudziestosześcioletnim stażem, którzy mają ośmioro dzieci, w tym czworo adoptowanych, wspominali o trudnościach w komunikacji miedzy małżonkami, o modlitwie w rodzinie i o ekonomii rodzinnej. Mówili, że tam, gdzie ślub jest zbyt drogi, oni podejmują pewien wysiłek społeczny, który pomaga narzeczonym, aby mogli zawrzeć związek małżeński i stworzyć rodzinę.
Ilva Myriam HOYOS CASTAÑEDA z Kolumbii wspominała o obronie praw dziecka i o odpowiedzialności pasterzy, którzy winni mówić o problemach w tej dziedzinie wobec państwa, a także osób dźwigających urzędy publiczne. W sprawach, które dotyczą zarówno dzieciństwa, młodości, jak i samej rodziny, ważna jest współpraca państwa i Kościoła.
Małżonkowie Luis JENSEN ACUÑA i Pilar ESCUDERO DE JENSESN z Chile, należący do Ruchu Szensztackiego, wspominali o przygotowaniu małżeństw do atmosfery wiary. Oni sami tworzą dom otwarty dla wszystkich, którzy potrzebują wsparcia. Mówili też o swoim nauczaniu metod naturalnych na uniwersytecie, o centrum bioetyki i o tym, że to wszystko dokonuje się w towarzystwie kapłana.
Sélim i Rita KHOURY z Libanu mówili o sytuacji maronitów antiocheńskich, o towarzyszeniu parom małżeńskim w trudnościach oraz o tak zwanym duszpasterstwie pojednania, które polega na pomocy w pokonaniu trudności małżeńskich przez osobę z zewnątrz. Wspomnieli o współdziałaniu z Uniwersytetem Bejruckim w przygotowaniu współpracowników w takiej drodze towarzyszenia.
Lacalle NORIEGA z Hiszpanii poruszyła temat, który dość często wraca, a mianowicie o takim przygotowaniu kleryków i formacji permanentnej kapłanów, aby umieli oni tłumaczyć trudne kwestie małżeńskie. Konieczną sprawą jest też, w jej opinii, dostosowanie homilii do wymagań i pragnień małżonków. Wspominała też o Instytucie Jana Pawła II i o dwóch typach miłosierdzia: miłosierdziu Dobrego Pasterza, który idzie za zbłąkaną owcą i niesie ją na swoich plecach, oraz o negatywnym miłosierdziu złego medyka, który przyczynia się do zabijania dzieci. Moc Boża jest ważniejsza i silniejsza niż wszystkie trudności rodzinne, jakie spotykamy.
Małżonkowie Lucia i Giuseppe PETRACCA CIAVARELLA, lekarze z Włoch, zauważyli, że młodzi nie tyle mają potrzebę wielkich nauk o małżeństwie i rodzinie, ile bardziej potrzebę świadectwa. Wołanie Jana Pawła II: „Rodzino, stań się, czym jesteś!” ewoluuje w kierunku pytania: „Rodzino, gdzie jesteś?”. Mówcy wspomnieli też o potrzebie formowania zdrowych rodzin.
Pani Michèle TAUPIN z Francji, z ruchu „Nadzieja i Życie”, mówiła o szczególnej formie wsparcia rodzin, jaką jest pomoc wdowom. Wspominała o żałobie i pomocy, o przystosowaniu się do sytuacji, gdy jedna osoba, po owdowieniu, musi przejąć troskę o całą rodzinę, a także o przygotowaniu osób, które już przez podobne doświadczenie przeszły i które mogłyby wesprzeć wdowy i wdowców w czasie trudnego okresu śmierci współmałżonka oraz towarzyszyć im w trudnościach, które przychodzą później.
Gdy idzie o popołudniowe spotkanie w tzw. circolo minore, czyli o grupie językowej – bo takie jest znaczenie tego terminu – to przypomniano na nim wystąpienie, które dotyczyło orędzia skierowanego przez synod do rodzin.
Potem nastąpił blok wypowiedzi już nie ojców synodalnych, nie audytorów, ale przedstawicieli Kościołów bratnich. Rozpoczął je metropolita Belgii, ATHENAGORAS, który w imieniu patriarchy BARTŁOMIEJA przekazał synodowi pozdrowienia i przedstawił stanowisko prawosławne w kwestii małżeństwa, ekonomii małżeńskiej i roli kapłana towarzyszącego. Przytoczył też zdanie Serafina z Sarowa o tym, że częste przyjmowanie Eucharystii jest konieczne, a jeśli zbliża się do niej człowiek skruszony, gładzi ona grzechy. Podniósł zagadnienie antykoncepcji i tego, w jaki sposób kapłani żyjący w rodzinach prawosławnych mogą służyć swoją pomocą rodzinom potrzebującym wsparcia. Była także mowa o wypowiedzi metropolity Damietty w Egipcie, o tekstach z Pierwszego Listu do Koryntian traktujących o niewierzącym mężu uświęconym przez wierzącą żonę.
Dalej miały miejsce wypowiedzi Mar YOSTINOSA z Libanu i Paula BUTTLERA, anglikańskiego biskupa Durham w Anglii, mającego czworo dzieci. Ten ostatni wspominał, że bardziej niż na trudnościach, nieszczęściach i tragediach życia rodzinnego, trzeba koncentrować się na nadziei. Przypominał różne typy małżeństwa, jakie przyjmuje się w ich Kościele, oraz mówił o statusie kobiet i dzieci. Opowiadał o przygotowaniu do małżeństwa, które nie polega na bliższym czy dalszym kursie przedmałżeńskim, ale zaczyna się od wczesnego dzieciństwa. Idąc tym trybem, można najlepiej przygotować młodych, by wizję – może nie sakramentalną, bo u nich sakramentu małżeństwa nie ma, ale Bożą – mogli zrozumieć i przeżyć. Dzielił się sposobem przyjmowania w Kościele tych, którzy się rozwiedli, oraz trudnościami, jakie spotykają.
FUBARA-MANUEL z Kościoła reformowanego w Nigerii wypowiadał się o punktach bliskości Kościoła reformowanego i katolickiego, o równości kobiet i mężczyzn, zdrowej rodzinie otwartej na wszystkich, o pozostających na marginesie i o tym, że trzeba razem walczyć, by pomóc małżeństwu i rodzinie, o miłosierdziu wobec nich. Mówił, że jesteśmy po tej samej stronie i spotykają nas te same nieszczęścia w małżeństwie i rodzinie. Powiedział też, że upadek małżeństwa i rodziny, jest upadkiem Kościoła.
Pani Valérie DUVAL-POUJOL z Kościoła baptystów, profesor egzegezy w Instytucie Katolickim w Paryżu, wychodząc od przesłanek biblijnych, wspominała o konieczności ochrony najbardziej zagrożonych i słabych, milczeniu dobrych, biblijnym orędziu o małżeństwie i o odwadze wiary. Dodała, że baptyści podzielają treści Evangelii gaudium, które zostały przedstawione przez papieża FRANCISZKA.
Tyle by było, jeśli chodzi o blok wypowiedzi Kościołów siostrzanych czy braterskich. Po południu odbyło się spotkanie grup językowych. Gdy idzie o naszą grupę, kard. Elia SGRECCIA, wielki specjalista od spraw nauczania Kościoła o małżeństwie i rodzinie, zapytał o cel synodu: czy jest nim pomoc rodzinom czy też rozwiązanie trudnych kazusów małżeńskich? Gdyby się nad tym zastanowić, to lepsze jest pierwsze rozwiązanie.
Kiedy podnosi się temat sakramentalności, to pojawia się zatrważające spostrzeżenie, że w wyniku rozmów z narzeczonymi dochodzi do konkluzji, że niewiele oni słyszeli i niewiele wiedzą o małżeństwie. Idą do ślubu, przynajmniej we Włoszech, bez większego przygotowania. Trzeba tu natomiast znajomości może nie tyle dokumentów, co bardziej samego celu małżeństwa katolickiego. Kardynał powiedział, że on nie błogosławi ślubów ludzi, których nie zna. Wiedząc o istniejącej trudnej sytuacji, domaga się zawsze spotkania z narzeczonymi. Zdaje sobie sprawę z tego, że część z tych ludzi zaprasza kardynała, by ślub był bardziej pompatyczny i nie ma w tym poważniejszego celu, jak tylko dodanie sobie splendoru. Dlatego kilkakrotne spotkania z narzeczonymi są okazją do tego, by rozmawiać o małżeństwie, jego nierozerwalności i katolickich celach. Dopiero wtedy, kiedy SGRECCIA przekona się, że narzeczeni faktycznie rozumieją, o co chodzi, i podejmują się tych zadań, błogosławi ślub.
Drugą kwestią, która padła, było zwrócenie uwagi na to, że włoski termin, często używany także w czasie synodu, divorziati risposati – rozwiedzeni, którzy zawarli ponowny związek małżeński – jest mylący, gdyż źle oddaje rzeczywistość. Nie chodzi tu bowiem o osoby, które ponownie zawarły związek małżeński w sensie katolickim, ale raczej o ślub cywilny, który nie pociąga za sobą żadnych skutków, jakie niesie małżeństwo katolickie. Dla nas nie jest to żaden sakrament i dlatego należałoby raczej mówić „małżonkowie, którzy zawarli drugie małżeństwo cywilne”, usankcjonowane przez państwo, lecz nie przez Kościół. Zwrócono zatem uwagę, aby nie stosować nazewnictwa paralelnego, jakoby w jednym i drugim przypadku chodziło o ślub w rozumieniu kościelnym.
W tym miejscu przypomina mi się głos jednego z najwybitniejszych dziś filozofów chrześcijańskich, Roberta Spaemanna. Jeszcze przed synodem – w artykule na łamach czasopisma „First Things” – odniósł się on do postulatu złagodzenia kościelnego nauczania względem rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych. Zauważył, że Kościół na Zachodzie, czy tego chce czy nie, staje się coraz bardziej kontrkulturą. W takiej sytuacji jego przyszłość zależy od tego, czy pozostanie solą ziemi. Piękno nauczania Kościoła może jaśnieć w całej pełni tylko wtedy, gdy nie będzie ono rozmywane. Przypomniał, że również nauczanie Jezusa o małżeństwie było niepopularne, budziło sprzeciw nawet u Jego uczniów. Dziś natomiast wielu duchownych, w tym biskupów i kardynałów, zamiast uwydatniać naturalny urok nierozerwalności małżeństwa, zastanawia się nad inną opcją, stanowiącą alternatywę dla nauczania Jezusa. Spaemann zdecydowanie rozprawia się z argumentami zwolenników zmian w nauczaniu Kościoła. Dostrzega przy tym całą złożoność sytuacji ludzi, którzy zawarli ponowne związki. Przyznaje, że sytuacji tych nie da się rozwiązać bezboleśnie, ale wpisany w nie ból jest konsekwencją grzechu i może stać się elementem pokuty. Niemiecki filozof przestrzega Kościół, by nie zapominał o ofiarach, porzuconych żonach i dzieciach. W jego przekonaniu Kościół, który dziś przyznaje, że nie dość zważał na ofiary w przypadkach nadużyć seksualnych, teraz popełnia podobny błąd w dyskusji o rozwodnikach. Czy wspomina kto o ich ofiarach? Porzucona kobieta musi patrzeć, jak Kościół godzi się na nowe związki i je błogosławi, a jej porzucenie uzyskuje kościelną aprobatę.
Powiedziano też, że w trudnych przypadkach należy szukać rozwiązania zgodnego z tradycją Kościoła. Gdy w latach pięćdziesiątych, a więc jeszcze przed soborem, wybuchł kryzys w Holandii, zaczęto iść w kierunku rozwiązań, które miały wyjść naprzeciw słabościom, naginając naukę kościelną. Skutkiem tego jest dzisiaj konieczność zamknięcia dwóch trzecich kościołów katolickich. Z tego wynika wniosek, że odrodzeniem może być tylko i wyłącznie rozwiązanie, które trzyma się tradycji katolickiej i wiernego orędzia o małżeństwie i rodzinie. Wspominano też, że Kościół w Holandii wychodzi naprzeciw pragnieniom rozwiedzionych, żeby nie wykluczać ich z Kościoła. Zaprasza zatem wszystkich do podchodzenia do Komunii, z tym że żyjący w ponownych związkach trzymają ręce skrzyżowane na piersi. Jest to dla kapłana znak, żeby zamiast Komunii, udzielić błogosławieństwa. W ten sposób nikt nie pozostaje w ławkach, napiętnowany, ale odczuwa się większą więź i troskę Kościoła.
Wreszcie była mowa o tym, że za mało mówimy o misyjności rodziny. Wygląda na to, jakoby misyjni byli tylko kapłan, zakonnik czy zakonnica, którzy biorą udział w samym trudzie misyjnym. Tymczasem, jak tego dowodzi ruch neokatechumenalny, misyjne mogą być także rodziny, które razem z dziećmi udają się do krajów misyjnych i tam starają się przeszczepić zdrowe komórki do chorego nieraz ciała społecznego. Ludzie, którzy opuszczają swoją pracę i pewność, którą ona daje, a udają się w niepewne, rozpoczynając swoje życie od nowa – czy to na jakiś czas, czy na stałe – są zdrowym świadectwem życia chrześcijańskiego.
Lekarze zwrócili uwagę, żeby nie ograniczyć się tylko do samego leczenia ran. Zamiast o współpracy, trzeba by mówić o współodpowiedzialności – kapłaństwa i małżeństwa razem – za małżeństwa i rodziny.
Ostatnia sprawa, którą należałoby wspomnieć, jest dosyć istotna. Chodzi bowiem o fakt, że żyjemy w epoce wielkiego natężenia walki ideologicznej na wielu płaszczyznach. Walka ta nie ogranicza się do tego czy innego Kościoła czy kraju, ale przybiera kształt globalny. Chodzi o zmianę nauczania kościelnego. Jeśli Kościół ustąpiłby w jednej dziedzinie, z pewnością nie byłby to koniec, ale początek walki o następne ustępstwa. Gdyby zostały udzielone przywileje jednostkowe, stałyby się one w końcu regułą. A zatem widzimy, że istnieje problem o wiele poważniejszy niż ten czy ów kryzys w takim czy innym Kościele.
11-13.10.2014
11 i 12 października, czyli w sobotę i niedzielę, nie było żadnych kongregacji generalnych synodu biskupów. W tym czasie trwało przygotowanie relacji podsumowującej dotychczasową dyskusję, która w przyszłym tygodniu stanie się podstawą obrad w grupach językowych. Jednocześnie zapowiadano także przygotowanie dokumentu końcowego, czyli ostatecznej relacji Synodu. Będzie to już trzeci dokument po Relatio ante disceptationem i Relatio post disceptationem, czyli relacji przed dyskusją i relacji po dyskusji. Będzie on owocem pracy w grupach językowych i na zakończenie synodu zostanie przekazany papieżowi. Jego ostatecznej redakcji mają dokonać: relator generalny – kard. Péter ERDŐ, sekretarz specjalny – abp Bruno FORTE i sekretarz generalny synodu – kard. Lorenzo BALDISSERI. Do pomocy w tym zadaniu Ojciec Święty FRANCISZEK wyznaczył jeszcze sześciu innych ojców synodalnych, w tym dwóch kardynałów: Włocha Gianfranco RAVASIEGO i Amerykanina Donalda WUERLA, trzech biskupów: abp. Victora Manuela FERNÁNDEZA z Argentyny, abp. Carlosa AGUIAR RETESA z Meksyku i bp. Petera KANG U-IL z Korei oraz przełożonego generalnego zakonu jezuitów, o. Adolfo Nicolása PACHÓNA.
W niedzielę o godzinie 12, jak wiadomo, miał miejsce Anioł Pański, podczas którego Ojciec Święty prosił Maryję w intencji synodu, który w tych dniach odbywa się w Watykanie. Natomiast dzisiaj, to jest 13 października, o godzinie 9 rozpoczęła się lektura zapowiadanej już wcześniej Relatio post disceptationem, czyli relacji zbierającej owoce tygodniowej dyskusji ojców synodalnych. Zostało też zapowiedziane, że w ciągu najbliższego roku należy przekazać nazwiska uczestników następnego Zgromadzenia Zwyczajnego Synodu Biskupów dotyczącego tej samej sprawy, czyli kwestii rodziny. Liczba reprezentantów zależy od ilości członków danego episkopatu. Zdaje się, że na dwudziestu pięciu biskupów przypada jeden delegat wysłany do Rzymu.
Potem nastąpiła część oczekiwana, czyli lektura wspomnianej relacji, której dokonał kard. Péter ERDŐ. Lektura ta miała być potem uzupełniona głosami podczas sesji generalnej oraz w grupach językowych, które miały się odbyć jeszcze w godzinach przedpołudniowych. Natomiast reakcje, które spowodował dokument sprawiły, że odbyły się jeszcze dwie sesje generalne: pierwsza została przedłużona, druga została wprowadzona w miejsce grup językowych. Odniesiono się do całości dokumentu. Wielu biskupów stwierdzało, że sam tekst jest dość dobrą fotografią tego, co zostało powiedziane w minionym tygodniu. Podniesiono jednak dosyć poważne zarzuty przeciw pewnym kryteriom, które w dokumencie zostały zastosowane.
Wypowiedziano się mianowicie przeciwko nieostremu pojęciu tzw. zasady stopniowości, która jest tutaj interpretowana w sposób bardzo liberalny. Praktycznie do tej stopniowości miałaby należeć konwiwencja przed małżeństwem, która niby miałaby doprowadzić młodych do rozumu i w końcu zakończyć się ślubem. Pojęcie to pojawiło się jakby znikąd i nabrało takiej mocy, że właściwie można nim wszystko wytłumaczyć.
Następnym pojęciem była analogia między Kościołem, który subsistit in („trwa w”) Kościele katolickim – w którym zawarta jest pełnia prawdy, a kościołami siostrzanymi, w których zawarte są „ziarna prawdy” – nie ma w nich pełnej prawdy, ale jest obecne jakieś dobro. Analogię tę przeniesiono na sakrament małżeństwa, doszukując się ziaren prawdy i dobra również w postawach, które do tej pory były przez nas uważane za zachowania negatywne.
Jeden z ojców zwrócił uwagę na to, że w całym dokumencie nie pojawia się pojęcie grzechu. Brak tego słowa wskazywałby na dosyć laksystyczne podejście do sprawy. Zauważono, że tekst koncentruje się zasadniczo na wyjątkach i na trudnych kazusach. Nie mówi tymczasem o pięknie małżeństwa ani o małżeństwach, które trwają, codziennie walczą i dają przykład godnej pochwały wierności i nierozerwalności. Nie ma też słowa o małżeństwach wielodzietnych, które bardzo często są małżeństwami heroicznymi, zważywszy na idący za tym wysiłek ekonomiczny.
Uwagi krytyczne dotykały także tego, czy stanowisko relacji nie jest aby przyjęciem postawy świata: świat gra nam pewną muzykę, a my mamy tańczyć na jego melodię. Ideologia światowa wywiera dużą presję na pojęcie małżeństwa chrześcijańskiego, więc żeby usatysfakcjonować świat, my mielibyśmy zmieniać teraz naukę Kościoła.
Poza tym dotknięto bardzo mocno punktów 50-53, mówiących o związkach jednopłciowych oraz o dzieciach wychowywanych w takich związkach. Nie jest to ujęcie, które znamy w Kościele – które do tej pory byłoby ewidentne czy wynikałoby choćby z Familiaris Consortio.
Zwrócono także uwagę na to, że gdy idzie o praktykę sądową, ryzykowne wydaje się przekazanie tego typu spraw biskupowi miejsca, żeby on – po radzie jakiegoś wykształconego w tej materii człowieka świeckiego lub duchownego – decydował, czy małżeństwo faktycznie istniało od samego początku, czy też nigdy nie istniało. Skoro bowiem sądy – które poważnie podchodzą do sprawy – w pierwszej instancji wydają jeden wyrok, w drugiej instancji wydają inny wyrok i trzeba odwołać się do sygnatury jako do trzeciej instancji, jest jasne, że te sprawy są poważne. Domagają się poważnego namysłu i jednocześnie wymagają dużo czasu, żeby je dobrze rozstrzygnąć i dojść do prawdy. Jak można dojść do prawdy w sposób pośpieszny, przez krótkie podejście i rozstrzygnięcie w tę lub inną stronę? Wydaje się więc, jakby tekst starał się dopatrywać elementów pozytywnych w grzechu i próbował włożyć na barki biskupów to, czego nie mogą zrobić trybunały. Trzeba pewnie bardziej podkreślać prewencję, aniżeli akceptować status quo.
Skoro tekst nie zawiera definicji dogmatycznych, są zarzuty, że jest generalny i mało konkretny. Na konkretne pytania nie daje konkretnych odpowiedzi. Oczywiście, nie jest to tragedia, bo nie chodzi o ostatni tekst tegorocznej sekwencji synodu, tylko przedostatni. Zauważa się jednak, przynajmniej w kilku przypadkach, brak konkretności. Trzeba by wyraźnie powiedzieć, co mają robić biskupi, co mają robić księża – jakie z małżeństwami i rodzinami podejmować prace, które mogłyby polepszyć dotychczasową praktykę pastoralną.
Gdy idzie o świeckich, zarzuty dotyczą stwierdzenia, że wszyscy świeccy mają zadanie misyjne. Owszem, z natury chrztu wywodzi się misyjność Kościoła i każdego ochrzczonego człowieka, ostatecznie jednak na misje wyjeżdżają tylko pewne rodziny, które są dobrze do tego przygotowane i dają dobre świadectwo. Na przykład rodziny z Neokatechumenatu zostawiają pracę, zostawiają pieniądze i udają się w nieznane razem ze swoimi, nieraz maleńkimi, dziećmi. Jest to więc akt odwagi, którego nie można domagać się od każdego poszczególnego wiernego ani od każdej ochrzczonej rodziny. Za misją musi stać wszystko: przygotowanie, wolna wola i decyzja.
Dokument zwrócił też mało uwagi na to, czego Kościół nauczał przedtem. Nie chodzi już nawet o to, co znajduje się we wspomnianym wcześniej przeze mnie enchirydionie – żeby ruszać od tego, co Kościół mówił o małżeństwie i rodzinie od XV wieku – ale o uwzględnienie nauczania Gaudium et spes podczas Soboru Watykańskiego II i o Familiaris Consortio. Był już przecież synod o rodzinie prowadzony przez Jana Pawła II. Odejść od tego wszystkiego albo po prostu przemilczeć? Owszem, nie można w kółko powtarzać tego, co już zostało powiedziane. Nie można jednak przemilczeć, że zostało powiedziane. Wydaje mi się więc, że jest to rzecz do uzupełnienia.
Stwierdzenie, że należy unikać pozycji ekstremalnych i nie należy przyjmować ekstremizmów ani w jedną, ani w drugą stronę, brzmi pięknie. Jednak przy Jezusowym „Niech wasza mowa będzie «tak, tak», «nie, nie»”, nie bardzo da się ono udowodnić.
Czy można zdradzić nauczanie Jana Pawła II? Przecież zawsze chodzi o to, by łączyć „nowe” i „stare”, aby istota nie została nigdy zmieniona, ale by się rozwijała.
Dalej podnosi się kwestię Komunii duchowej rozumianej jako rekompensata braku Komunii materialnej. Sobór Trydencki rozumiał Komunię duchową jako następstwo Komunii rzeczywistej i przyjmował ją tylko w takiej sekwencji.
Sama stopniowość może być przyjęta, ale tylko w tym sensie, że jest to stopniowanie ku dobru, ku świętości. Nie natomiast, gdy idzie ono raz w jedną stronę, raz w drugą – jak człowiekowi przyjdzie do głowy. Nie można pochwalać wspólnego zamieszkania, chociaż wielu się wymawia warunkami ekonomicznymi, niestabilnością emocjonalną i różnymi innymi argumentami.
Nie jest też wspomniana sprawa struktur grzechu. Istnieją faktycznie struktury grzechu, które utrudniają życie małżeńskie i rodzinne, a czasami je nawet degradują. Istnieje na przykład coś takiego jak biznes pornograficzny, pornografia internetowa czy prostytucja. Wszystkie te sprawy są strukturami grzechu. Wprowadzają grzech strukturalny i mają silne oddziaływanie na środowiska małżeńskie i rodzinne.
Należałoby się zastanowić nad tym, co my mamy do powiedzenia rodzinom wiernym. Trzeba podziękować rodzinom, które są świadkami nierozerwalności małżeństwa i ją pielęgnują. Czynią to nieraz przy pomocy stowarzyszeń katolickich.
Jak mamy powiedzieć młodym, dlaczego wyjść za mąż czy ożenić się? Jak należy odpowiedzieć na to pytanie?
Dalej: co to znaczy nawrócenie? Nie jest to tylko pewien akt słowny, ale zakłada najpierw rachunek sumienia, czyli wejście w siebie. Tak jak syn marnotrawny – on nie dokonał nawrócenia, dopóki nie został sprowadzony na dno. To dało mu do myślenia. Dopiero wtedy wszystko przemyślał, wrócił do ojca i wyznał swoje winy – powiedział: mea culpa.
Jest też coś takiego, jak odpowiedzialność duchowieństwa i świeckich za niedostawanie do nauczania Kościoła w materii małżeństwa i rodziny. Jak daleko ona idzie, trzeba by to zgłębić i studiować. Niemniej jednak wszystko to dokonało się w sensie negatywnym sytuacji kryzysowych. Nie są one jednak tylko owocem i pochodną kryzysu czy sytuacji socjokulturalnej. Są też inne powody upadku niektórych rodzin i małżeństw.
W pewnych częściach dokument sprawia wrażenie jakby był owocem ideologii antymałżeńskiej z 1968 roku. Wygląda jakby nad poważnymi problemami przechodził w sposób nie do końca poważny. Owszem, trzeba atmosfery przyjęcia, przygarnięcia każdego człowieka. Zawsze jednak w sensie, o jakim mówił św. Augustyn: kochamy człowieka, nie kochamy natomiast grzechu w człowieku. Tekst dokumentu wskazywałby natomiast, że bez względu na to, jaka jest sytuacja – czy dobra, czy zła – my kochamy wszystkich na prawo i lewo. Jest to niby poprawne politycznie, ale sprawia, że nie bierzemy pod uwagę, iż samo pojęcie „przygarnięcia” ma dwa znaczenia. Pierwsze – takie jak w klasycznym chrześcijaństwie – oznacza otwarcie się na człowieka ze względu na jego ludzką godność, ale nie na grzech. Drugie mówi o przygarnięciu każdego bez względu na grzech. Są to dwie różne sprawy i nie mogą być w Kościele traktowane w równy sposób.
To są trudności, które rodzi tekst dokumentu. Możemy powiedzieć, że nie jest on ostateczny, więc sprawa nie jest jeszcze stracona. Jednak, nie wiadomo jakim sposobem, tekst ten, który nie powinien być publikowany, został opublikowany i już spowodował dosyć duże wstrząsy pośród ludzi. Widać to w szczególności w mediach, które oczekiwały na orędzie końcowe, tymczasem przyszedł tekst po dyskusji, który jest jakimś sformułowaniem niezaakceptowanym. Nie jest to dokument, który byłby przegłosowany i zaakceptowany, ale zbiór różnych opinii wypowiedzianych nieraz w sprzeczności z innymi głosami. Nie mogą one być traktowane jako ostateczne. To wszystko sprawia, że opublikowanie tekstu jest złe. Teraz bowiem każdy inny tekst, który przyjdzie później – bardziej dojrzały i rozwinięty – będzie osądzany w perspektywie obecnego. Będą się rodziły od razu pytania: dlaczego tutaj jest tak daleko, a w innym miejscu jest wycofywanie się? Można to łatwo przewidzieć.
Przedstawiona w poniedziałek rano „Relacja po dyskusji” okazała się być dokumentem tendencyjnym i niepełnym, który wymaga głębokiego przepracowania – powiedział redakcji brytyjskiego pisma katolickiego „The Tablet” kard. George PELL, prefekt Sekretariatu ds. Ekonomicznych. Australijski purpurat kurialny zaznaczył, że trzy czwarte wypowiedzi w dyskusji po przedstawieniu tego kontrowersyjnego dokumentu domagało się jego przepracowania. „Kwestia Komunii św. dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach jest tylko wierzchołkiem góry lodowej” – powiedział kard. PELL. Dodał, że usiłując być miłosiernymi niektórzy pragną skierować katolickie nauczanie na temat małżeństwa, rozwodu, związków partnerskich, homoseksualizm w stronę radykalnej liberalizacji, której destruktywne owoce widzimy w innych tradycjach chrześcijańskich. Były metropolita Sydney wyraził rozczarowanie, że niewiele miejsca poświęcono podstawom biblijnym i nauczaniu Magisterium odnośnie do małżeństwa, seksualności i rodziny. Jego zdaniem trzeba teraz uspokoić katolików, że zmiany doktrynalne nie są możliwe, zachęcić do nabrania głębokiego oddechu, zatrzymać się i działać na rzecz zapobieżenia głębszym podziałom i radykalizacji frakcyjnych. Zwrócił uwagę, że konieczna jest akceptacja nauczania Jezusa na temat małżeństwa i rozwodu, tym bardziej że dzieci „mają prawo do matki i ojca”.
Wielu ojców powtarzało, iż tekst ten jest pozbawiony solidnych podstaw w Piśmie Świętym i Magisterium. W sprawie, w której Kościół ma bardzo bogate i jasne nauczanie, daje wrażenie wymyślenia czegoś zupełnie nowego, co jeden z ojców synodalnych nazwał „rewolucyjnym”, nauczaniem na temat małżeństwa i rodziny. Przywołuje on wielokrotnie i chaotycznie zasady, które nie są określone, na przykład prawo stopniowania.
Jest więc dużo spraw, które potem na pewno wyjdą też w grupach językowych. Dzisiaj już się zresztą to dokonało w naszej popołudniowej włoskiej grupie językowej. Staraliśmy się uzupełnić poprzez emendację tekst wstępu i pierwszego rozdziału, wnosząc bardzo dużo uwag, które potem zostaną przekazane sekretariatowi. Jak dalece zostaną one przyjęte czy odrzucone, trudno powiedzieć.
Już teraz jednak stało się jasne, że w tekście pierwszego rozdziału jest przedstawione status quo, w drugim rozdziale – to, jak powinno być, czyli wizja rodziny w ujęciu Chrystusowym. W końcu, w trzecim rozdziale pastoralnym, mówi się, co robić, żeby uzdrowić to, co jest chore w małżeństwie i rodzinie.
Wracając do pierwszego rozdziału – zauważono, że brakuje elementów pozytywnych. Jeżeli mówimy o obecnym status quo rodziny, nie można zbierać tylko elenchu rzeczy negatywnych. Trzeba zwrócić uwagę na pozytywne zmiany, jakie się dokonały w międzyczasie: większy szacunek dla osoby ludzkiej, większy stopnień dobrobytu, większy nacisk na wolność osobistą i religijną. Są to pewne znaki pozytywne, które też tworzą część kontekstu małżeńsko-rodzinnego. Gdy zaś idzie o część negatywną, omawiającą wyzwania pastoralne, brakuje tam odniesienia do problemów takich jak emigracja, biotechnologia, aborcja, przemoc w rodzinie, skrajne ruchy feministyczne czy eutanazja. To są wszystko elementy negatywne, które trzeba umieścić w pierwszym rozdziale.
Potem pojawia się kwestia stosunku nauczania kościelnego do miłosierdzia. Było to już powtarzane kilka razy. Wygląda, jakby nauczanie Kościoła było do tej pory niemiłosierne, teraz natomiast zaczyna się nauczanie miłosierne. Trzeba wyjaśnić, że dotychczasowe nauczanie zawsze zakładało miłosierdzie, ale też nie uciekało od prawdy – co niektórym mogło się wydawać aktem niemiłosierdzia. Ten punkt powinien być dopracowany.
Podobnie też jest z problemem, może nieco mniejszym, dotyczącym małżeństw zawieranych między osobami różnych wyznań – czy to z prawosławnymi, czy z protestantami. Jakie to zjawisko pociąga za sobą konsekwencje i jakie jest nasze stanowisko wobec niego, biorąc pod uwagę ekumenizm? Jakie są też zobowiązania małżonków, zwłaszcza w sytuacji, gdy w pewnych krajach Kościół katolicki znajduje się w mniejszości i musi odnosić się do innych religii w prawdzie i w miłości.
Jest więc jeszcze dużo różnych rzeczy, które muszą być jeszcze przemyślane, żeby pierwsza faza synodu skończyła się szczęśliwie i żebyśmy mogli dać ludziom do ręki pomoc, a nie sztuczne kule – które pozwalają ludziom chodzić, ale nie pozwalają swobodnie się poruszać.
13-16.10.2014
Od popołudnia, 13 października do godziny 10 dnia 16 października, trwały prace w grupach językowych – circuli minores. Dziesięć grup przygotowywało własne odniesienie do tak szeroko dyskutowanej Relatio post disceptationem. Najpierw podnoszono pytanie o to, dlaczego tekst ten został opublikowany, skoro był tylko tekstem roboczym. Nie został on przegłosowany przez Synod ani nie był opinią ojców synodalnych in gremio. Był tylko pewną próbą określenia stanowiska po podsumowaniu dyskusji, w której opinie wyrazili wszyscy –180 ojcowów synodalnych. Był on więc tylko tekstem grupy redagującej, która wybierała poszczególne głosy. Po kilku dniach wytłumaczono, że został opublikowany, ponieważ przy innych synodach też podobne teksty były publikowane. Tym broniono rozpowszechnienie tekstu, który wzbudził takie wielkie emocje.
Wracając do pracy w circuli minores, to przede wszystkim ustosunkowano się do Relatio post disceptationem, zarówno jeśli chodzi o linię generalną, jak i o poszczególne punkty. Co do linii generalnej, można zauważyć, że składający się z trzech części tekst Relatio w pierwszej z nich był zazwyczaj korygowany przez różne grupy językowe i uzupełniany bardziej niż cokolwiek innego. W praktyce starano się powiedzieć więcej o stronach pozytywnych i negatywnych dzisiejszej sytuacji małżeństwa i rodziny. Ten punkt przedstawiał status quo tak jak jest ono obserwowalne przede wszystkim od strony statystycznej i socjologicznej. Więc circuli minores zajęły się tutaj sprawą uzupełniania.
Co do drugiej części powstały poważniejsze zarzuty. Zauważono, że tekst nie zawiera ideału i wizji małżeństwa i rodziny, co powinno stanowić potem podstawę do wszelkich działań duszpasterskich. Dlatego większość bodajże z grup językowych skrytykowała mocno tę część i domagała się, by tam znalazły się poważniejsze opracowania „Ewangelii rodziny”.
Gdy zaś idzie o część trzecią – o pastoralne towarzyszenie rodzinom w każdej sytuacji – to uwaga generalna była taka, że za mało jest odniesienia do rodzin „regularnych”, które zachowują wierność, przez wiele lat trwają w związku małżeńskim i wychowują dzieci. Zbyt dużo uwagi natomiast poświęca się sytuacjom „nieregularnym”. Gdy przeszliśmy do spraw małżeństw „regularnych”, to postulaty szły w tym kierunku, by rozszerzyć tę część i dać wsparcie tym związkom, które trzymają się nauki Kościoła, starają się dążyć do świętości na zwykłej drodze i cieszą się, że mają rodzinę i mogą budować Kościół.
Natomiast gdy przechodziliśmy do drugiej części, do małżeństw „nieregularnych”, albo też do tak zwanych małżeństw – ponieważ małżeństwo cywilne w pojęciu Kościoła nie jest małżeństwem, ale związkiem cywilnie zaaprobowanym – to poprawek było bardzo dużo. Jeśli chodzi o sformułowania poszczególnych punktów, to jedne zostały uzupełnione, inne pogłębione, jeszcze inne wyrzucone, aby wybrzmiała w nich dobrze nauka Kościoła.
Sytuacja we wszystkich grupach było podobna. Dobrze to zsyntetyzował abp André LÉONARD z Belgii, który mówił, że istnieje dążenie do złączenia doktryny z dyscypliną, dogmatu z duszpasterstwem. Chodzi więc o to, by wyrazić miłość do prawdy i jednocześnie miłość pasterską w taki sposób, aby nie szokował ani „syna marnotrawnego”, ani „syna pierworodnego”.
To były mniej więcej te kwestie, które występowały w circuli minores. Ja nie mogę dać podsumowania wszystkich prac, które się odbywały, ponieważ pracowałem tylko w jednej grupie i tylko w jednej mogłem wyrażać opinie. Dlatego ciekawszą sprawą jest to, co wydarzyło się 16 października od godziny 9. Wtedy to najpierw poprawiono ostateczną relację z pracy grup, a potem, od godz. 10.30, miało miejsce przedstawienie wszystkich dziesięciu relacji z poszczególnych grup językowych.
Tyle wystarczyłoby ogólnych spraw o pracy w grupach, która jest pracą głównie redakcyjną – dosyć monotonną, ale zawsze domagającą się dużej uwagi.
Czwartek, 16.10.2014
Teraz chciałbym przejść do tego, co się wydarzyło 16 października, począwszy od godz. 10.30. Ta sesja generalna zawierała dwie części: wstąpienie metropolity Hilariona, jako przedstawiciela Kościołów bratnich, oraz wypowiedzi relatorów circuli minores. Brało w tym udział 178 ojców synodalnych.
Najpierw mówił metropolita HILARION, który przemawiał w imieniu patriarchy Cyryla. Powtarzał on to, co było już mówione w kontekście synodalnym: o relatywizmie, o coraz słabszych rodzinach w Rosji, o propagandzie wolnych związków, o dzieciach, które nie są widziane jako dar, ale jako obciążenie, o sierotach mających swoich rodziców. Zaznaczył też, że oba Kościoły podkreślają odpowiedzialność za małżeństwo i rodzinę oraz za godność i miłość ludzką. Stwierdził, że dlatego powinniśmy razem głosić orędzie w obronie rodziny, jednocząc siły przeciwko temu, co proponuje świat laicki. Razem trzeba także bronić małżeństwa i rodziny w dialogu z władzami legislacyjnymi, nie ograniczając się tylko do apeli, ale wchodząc także na drogę jurydyczną.
Gdy idzie o „drugie małżeństwo”, czyli związek cywilny, przedstawił pogląd prawosławia rosyjskiego na ten temat. Wspomniał też, że kler prawosławny rozumie problemy małżeństwa. Potem poruszył zagadnienie, które wprowadziło wiele poruszenia, mianowicie kwestię unitów, czyli Kościoła grekokatolickiego. Sugerował, jakoby tenże Kościół opowiedział się po jednej stronie konfliktu politycznego na Ukrainie, co – w jego opinii – nie jest krokiem ku jedności. Kościół nie powinien ingerować w konflikty polityczne, ale powinniśmy razem występować w sprawie Iraku czy Syrii i przeciwstawiać się wyniszczeniu chrześcijan na tych terenach. To były główne tematy poruszone przez HILARIONA, który przybył już po czasie, w którym miały miejsce wypowiedzi innych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich.
W tym miejscu przypomina mi się – szeroko dyskutowane przed synodem – opracowanie arcybiskupa Cirila VASIL’a SJ, sekretarza Kongregacji dla Kościołów Wschodnich na temat rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych. Stwierdził on, iż nie da się przenieść na grunt katolicki prawosławnej praktyki względem rozwodników, którzy zawarli nowy związek. Wynika to z diametralnie różnej interpretacji nauczania Chrystusa o nierozerwalności małżeństwa w obu Kościołach. Słowa „co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” dla prawosławnych mają charakter przykazania moralnego, które grzeszny człowiek narusza bądź ignoruje. Tradycja zachodnia, a wraz z nią wszystkie Kościoły katolickie, również wschodnie, widzą w tych słowach obiektywną prawdę o związku małżeńskim. Dowodzi on, że praktyka prawosławna wynika ze stopniowego ulegania wpływom prawa cywilnego, zwłaszcza bizantyjskiego. Niemniej nie czyniono tego bez pewnych oporów, ryzykując nawet konfliktem z cesarzem. W konsekwencji przyjętej na przestrzeni wieków praktyki prawosławie nie rozwinęło nauczania o nierozerwalności małżeństwa. Dlatego niektórzy teolodzy prawosławni uważają, że przywiązuje się dziś do tego zbyt małą wagę. Sekretarz watykańskiej dykasterii odradza korzystania z prawosławnych rozwiązań na tym polu. Jego zdaniem nie pomoże się rodzinie i małżeństwu poprzez zmniejszenie wymagań, „obniżenie poprzeczki” czy starotestamentalne dostosowanie się do zatwardziałości serca. Chrystus przyniósł nam nowe, rewolucyjne przesłanie, które szło pod prąd względem świata pogańskiego. Jego uczniowie głosili Dobrą Nowinę, bez lęku przedstawiając cele zbyt wysokie czy niemal nieosiągalne dla kultury swoich czasów. Obszerna analiza abp. Cirila VASIL’a na temat prawosławnych praktyk duszpasterskich względem osób rozwiedzionych została zawarta w książce pod tytułem Permanere nella verità di Cristo – „Wytrwać w prawdzie w Chrystusie”. Znalazły się w niej również teksty sześciu kardynałów i trzech katolickich teologów, opowiadających się za zachowaniem dotychczasowej praktyki Kościoła względem rozwodników.
W drugiej części sesji generalnej doszło do prezentacji syntez prac grup językowych. Każda grupa miała dziesięć minut na swoją wypowiedź i w tych ramach czasowych musiała się zmieścić. Prezentacje zaczęto od relatorów grupy włoskiej. Przemawiali kolejno: Salvatore FISICHELLA z Włoch, Stephen BRISLIN z Republiki Południowej Afryki, Luis Augusto CASTRO QUIDROGA z Kolumbii, John Atcherley DEW z Nowej Zelandii, Diarmuid MARTIN z Irlandii, Rodolfo VALENZUELA NÚÑEZ z Gwatemalii, Manuel Jesús ARROBA CONDE, Edoardo MENICHELLI i François-Xavier DUMORTIER z Włoch i André LÉONARD z Belgii. Ich wypowiedzi są niezwykle ciekawe, gdyż reprezentują inne podejście do tego, co było powiedziane w Relatio post disceptationem.
Zwrócono w nich uwagę, że pojawiające się w Relatio: zasada stopniowości, analogia ekumeniczna (rozwinięta przez punkt ósmy Lumen gentium) oraz pojęcie „ziarna słowa” wydają się być legitymizacją a priori sytuacji nieregularnych, czyli praktycznie grzesznych. Nie zmienia tego fakt, że uznajemy a posteriori, iż w wielu tych sytuacjach może być jakaś droga czy etap do sytuacji lepszej. Wskazano też, że sprawę Komunii duchowej należy przestudiować dokładniej, żeby jasno przedstawić nauczanie Kościoła w tym względzie.
Gdy idzie o pary homoseksualne, zauważono, że trzeba powstrzymywać się od wszelkiego rodzaju niesprawiedliwej czy gwałtownej dyskryminacji, którą te pary znoszą. Mowa tu także o dyskryminacji, która na nieszczęście pochodziłaby z łona samego Kościoła. To nie znaczy jednak, że Kościół powinien legitymizować praktyki homoseksualne, ani – tym mniej – że powinien uznać, jak czynią to pewne państwa, tak zwany związek cywilny między osobami tej samej płci. Powinno się piętnować wszystkie manewry pewnych organizacji międzynarodowych, które przez szantaż finansowy próbują narzucić biednym krajom legislację zakładającą tak zwane homoseksualne związki cywilne.
Mówiono też, że trzeba w pozytywny sposób przedstawiać encyklikę Pawła VI Humanae vitae, która wyśpiewywała piękno głębokiego i zjednoczonego związku małżeńskiego, łączącego w sobie tak stronę duchową, jak i cielesną. Od 1968 roku, kiedy została ogłoszona encyklika Humanae vitae, przeprowadzono tak wiele nowych badań rozwijających naturalne metody planowania rodziny – powiedziała Alice HEINZEN. Dokonał się naprawdę ogromny postęp w tej dziedzinie. Myślę, że nadszedł już czas, aby pary małżeńskie ponownie przyjrzały się tym metodom i rozważyły, czy po nie sięgnąć. Badania pokazują, że metody te gwarantują 99 proc. skuteczności, jeśli tylko małżeństwa chcą się ich nauczyć i prawidłowo je stosować. Zachęcam również media, aby zainteresowały się naszymi osiągnięciami. Naprawdę warto.
Wspominano, że trzeba wyraźnie stwierdzić, iż – przy wszystkich dobrych i słabych stronach – zagadnienie „Ewangelii rodziny” było już podnoszone w 28. punkcie Gaudium et spes i w nauczaniu papieskim (np. Familiaris Consortio, 11). Podkreśla się tam, że małżeństwo jest darem z siebie złożonym drugiej osobie. Tak łatwiej ukazać Chrystusa, który jest małżonkiem Kościoła. Jego „małżeństwo” rozpoczęte jest w procesie Wcielenia, zrealizowało się całkowicie na Kalwarii, a jednocześnie trwa w darze Ducha Świętego w sakramentach. Zatem piękno związku małżeńskiego jest znakiem miłości samego Chrystusa.
Bardziej aniżeli to było w dokumencie, podkreślono misyjność rodziny. Do tej pory misyjność była wiązana zazwyczaj z duchowieństwem, z księżmi, zakonnicami i zakonnikami, ale nie z rodzinami. Tutaj natomiast podkreślono, że formacja chrześcijańska rodzin powinna wzbudzać większego ducha misyjnego.
Odniesiono się potem do związków cywilnych, do wspólnego zamieszkania, do rozwodów, do rozwiedzionych, którzy nie weszli w ponowne związki oraz do rozwiedzionych, którzy zawarli drugi związek cywilny. Powiedziano ogólnie, że potrzebna jest troska pasterska, która wszystkie te osoby prowadziłaby do większej świętości, podnosiła i umacniała w dobrem, a nie w grzechu.
Gdy zaś idzie o kwestie jurydyczne, to znaczy o procesy, które miałby przeprowadzać biskup diecezjalny, podkreślono, że niektórzy biskupi nie mają dostatecznej wiedzy na temat nieważności zawartego małżeństwa od samego początku. Potrzeba pewnej synergii, wspólnego działania, trybunałów i konsultorów rodzinnych w diecezji, by można było w tym względzie coś poprawić.
Wracając jeszcze raz do kwestii związków homoseksualnych, wyraźnie powiedziano, że nie mogą one w żaden sposób być porównywane do związku między kobietą a mężczyzną – także w trosce o prawa dzieci, które powinny harmonijnie wzrastać otoczone czułością tak ojca, jak i matki. Do tego dochodzi dużo wyzwań edukacyjnych, które temu wszystkiemu powinny towarzyszyć.
Inni zwrócili uwagę na to, że nie trzeba wstydliwie ukrywać pojęć grzechu cudzołóstwa czy nawrócenia. Nie należy używać eufemizmów, ale mówić po prostu, jakie jest nauczanie Ewangelii – żeby z tego wszystkiego nie wynikła jakaś defektywna doktryna na temat małżeństwa i rodziny.
Pięknie podnoszono też wieloraką rolę małżeństwa i rodziny, nazywając ją szkołą humanizmu i socjalizacji, czyli uspołecznienia, łonem życia kościelnego, szkołą uświęcenia oraz specjalnym źródłem powołań kapłańskich. Mówiono, że duszpasterstwo albo jest rodzinne, albo wcale go nie ma. Albo jest nakierowane na rodzinę (z której też ostatecznie wywodzą się kapłani), albo nic takiego nie ma i całe duszpasterstwo jest mizernego lotu.
Jest pewnie jeszcze dużo innych rzeczy, które przy tej okazji były podnoszone. Wydaje mi się, że spośród nich należałoby jeszcze zwrócić uwagę na głosy mówiące, aby na przyszłe zgromadzenie zwyczajne synodu w 2015 roku zaprosić przede wszystkim tych biskupów, którzy już w tym roku uczestniczyli w synodzie, ażeby byli ludzie, którzy mają w pamięci ten bieg obrad i mogliby od razu wejść w meritum, bez potrzeby ponownego zaznajamiania się z nim. Zwrócono też uwagę na Małżeństwo i Rodzinę z Nazaretu. Maryja, Józef i Pan Jezus stanowią model servati servandis małżeństwa i rodziny małżeńskiej – pociągający i dodający ducha wszystkim normalnym rodzinom.
Gdy idzie o samą Relatio, to zaznaczono, że po jej lekturze młodzi ludzie mogli stać się mniejszymi entuzjastami co do wyzwań, jakie stawiają chrześcijańskie małżeństwo i rodzina. Mowa też była o tym, że sami duszpasterze powinni wyznać swoje błędy i grzechy w prowadzeniu duszpasterstwa, które nie odnawia się czy – przynajmniej w niektórych przypadkach – nie odnawiało się i nie odpowiadało adekwatnie na wyzwania bieżącego czasu.
W każdej relacji mowa była o nierozerwalności, która powinna być chroniona. Żadna grupa tego nie podważała, co byłoby zresztą nawet trudne do wyobrażenia. Mówiono, że mimo iż nie mamy do czynienia z żadnym atakiem na trwałość rodziny, to jednak zaproponowane konkretne postanowienia duszpasterskie dotyczące sytuacji „nieregularnych” mogłyby sprawiać wrażenie, że nie jest to patrzenie przez okulary Ewangelii, przez okulary Jezusowe. Negatywnie też oceniano to, że relacja pozytywnie oceniała współżycie pozamałżeńskie czy wspólne zamieszkanie bez ślubu jako dozwolone, zamiast ukazywać, dlaczego te sposoby życia nie prowadzą do chrześcijańskiej i ludzkiej pełni.
Gdy idzie o prawo stopniowości, zaznaczono, że nie można mówić o stopniowości doktryny i obyczajów. Można co najwyżej mówić o stopniach moralnego wzrostu i tylko w takim sensie można dopuszczać samą zasadę stopniowości.
Tyle pewnie byłoby ważniejszych rzeczy przedstawionych przez ojców. Jak to wspomniano w jednym z podsumowań, potrzeba powrotu do wizji Jana Pawła II, która jest dobrym punktem wyjścia do katechezy o ludzkiej miłości i dlatego nie można jej pominąć.
Poruszono też wiele innych, szczegółowych i ciekawych zagadnień, zwłaszcza odnoszących się do trzeciej części Relatio, która dotyczyła kazusów nieregularnych. Gdy idzie o narzeczonych, przypomniano o wezwaniu do czystości. Co do rozwiedzionych, wskazano na wzbudzanie w sobie zdolności przebaczenia. Za każdym razem mówiono, że nie wolno zmieniać stałej doktryny Kościoła, ale należy ją aplikować do różnych, nieraz bolesnych, sytuacji naszej epoki, z nachyleniem do miłosierdzia – co zresztą było już powiedziane w samej Relatio post disceptationem.
Nawiązano też do konieczności podbudowania części drugiej tekstami Pisma Świętego oraz wyprowadzenia sensu Pisma Świętego i Tradycji. Należy wyrazić ufność w małżeństwo i rodzinę. Żyje przecież tyle małżeństw i rodzin, a niektóre z nich angażują się w duszpasterstwo rodzinne i im wszystkim trzeba wyrazić szczerą wdzięczność.
Poza tym prawda i miłosierdzie nie wykluczają się. Gdy mamy do czynienia z głoszeniem prawdy, to automatycznie jest to wyraz głębokiego miłosierdzia, pojednania i jedności z Bogiem. W miłosierdziu znajdujemy prawdę.
Nie wspominam już o innych zagadnieniach: o temacie formacji kapłanów, którzy byliby w stanie towarzyszyć rodzinie, by podprowadzać ją do Chrystusa, czy o roli organizacji i stowarzyszeń oraz ruchów prorodzinnych, które są bardzo korzystne i potrzebne w pracy duszpasterskiej z małżeństwami i rodzinami.
Na koniec może jeszcze trzeba by zwrócić uwagę, że druga część relacji, odnosząca się do „Ewangelii rodziny”, jest fundamentem, na którym trzeba konstruować cały plan dokumentu. Dysproporcje między częścią doktrynalną a duszpasterską są zbyt uderzające.
Spośród problemów, które towarzyszą szerszej rodzinie, trzeba zwrócić uwagę na warunki w których żyją dziadkowie i w ogóle starcy oraz na próby szukania ich obecności w rodzinie i w społeczeństwie, zwłaszcza gdy starość jest związana z ogromną biedą i beznadzieją. W takim przypadku obecność kościelna, parafialna musi być wyraźna i wspomagająca.
Wydaje się też, że ogólnym wskazaniem dla prac prowadzących do sformułowania ostatecznej deklaracji, która miałaby być Instrumentum laboris dla przyszłego synodu, jest wskazanie, żeby się nie śpieszyć ani nie dążyć do szybkich konkluzji, mogących prowadzić do opłakanych rezultatów. Należy szukać raczej koherentnej wizji i dotykać ujednoliconej problematyki, bez popadania w perspektywy jednostronne i pozbawione poparcia historycznego i teologicznego. To odnosi się zarówno do propozycji „dróg pokutnych”, jak i do propozycji przeprowadzenia praktyki, która jest właściwa Kościołom prawosławnym. Trzeba się dobrze zastanowić, czy możliwe jest przenoszenie do Kościoła łacińskiego tych praktyk bez pogłębionego studium.
Tyle mniej więcej byłoby spraw związanych z bardzo ciekawym etapem synodu, jakim było przedstawienie wyzwań pastoralnych poprzez relacje z prac w grupach językowych. Teraz czekamy z niecierpliwością na dzisiejszą (17 października) sesję popołudniową o godz. 16.30, na której będą przedstawiane wersje dokumentu końcowego. Dzisiaj lub jutro do południa powinno to być przegłosowane. Zobaczymy, w jakim kierunku zmieni się ton relacji post disceptationem po naniesieniu wszystkich poprawek i uwag. Wtedy z pewnością dokument przybierze kształt bardziej uporządkowany i lepiej odpowiadający nauce katolickiej.
Piątek, 17.10.2014
W piątek, dnia 17 października przed południem nie było żadnej kongregacji generalnej, dlatego że komitet redakcyjny przygotowywał relację przeznaczoną dla Ojca Świętego. Po południu zaś, o godz. 16.30, zaczęła się kongregacja generalna. Na jej początku Ojciec Święty ofiarował wszystkim ojcom synodalnym i innym członkom synodu maleńki medal. Na jego awersie znajduje się napis: Franciscus Pontifex Maximus anno II, z drugiej natomiast: Familia christiana ecclesia domestica („Rodzina chrześcijańska domowym kościołem”). Otrzymaliśmy też, jako zapowiedź niedzieli, bardzo detaliczną biografię Pawła VI, która opisuje dzieje Montiniego od samego dzieciństwa, a nawet od jego dziadków.
Przy 178 obecnych ojców przystąpiono do czytania orędzia przygotowanego pod kierunkiem kard. Gianfranco RAVASIEGO, biblisty. Na początku kardynał wytłumaczył rodzaj literacki orędzia. Miałoby to być, według niego logos tes parakleseos, czyli po grecku „słowo pocieszenia i umocnienia” dla wszystkich – nie tylko chrześcijańskich – rodzin na świecie. Ten rodzaj literacki jest zaczerpnięty z Listu do Hebrajczyków. Po odczytaniu tekstu przez samego kard. RAVASIEGO, przystąpiono do dyskusji. Tekst miał tę dobrą cechę, że był bardzo krótki, miał nieco ponad trzy strony. Był chwalony za swoją zwięzłość i za to, że da się czytać – nawet najprostszy człowiek może wziąć ten tekst i sobie go przyswoić, a przynajmniej z nim się zapoznać.
Łatwo natomiast wyobrazić sobie, jaka potem wywołała się dyskusja, dlatego że powstały aż 152 poprawki do tego krótkiego, trzystronicowego tekstu. To pokazuje, jak uważnie ojcowie synodalni śledzą ten tekst, który ma już formę końcową i który, poza relacją przeznaczoną dla Ojca Świętego i oddaną do jego decyzji, ma być opublikowany na zakończenie synodu i jako orędzie trafić do wszystkich.
Tutaj mówiono o różnych poprawkach. Mianowicie o tym, że brakuje wzmianki o powołaniu do świętości – a przecież Kościół nie jest tylko stowarzyszeniem miłosierdzia. Nie mówi się ani słowa o młodych i o wyzwaniach, które przed nimi stają i są dla nich związane z trudnym momentem decyzji. Nie było mowy o podziękowaniu za modlitwę, która towarzyszyła synodowi. Niektórzy odnosili wrażenie, jakoby w międzyczasie zostało zmienione nauczanie Kościoła w materii małżeństwa i rodziny.
Dalej stwierdzono też, że pierwszym adresatem tego orędzia są jednak rodziny chrześcijańskie, a dopiero potem wszystkie inne rodziny na świecie. Wspomniano także o braku podziękowania dla kapłanów – za to wszystko, co czynią dla małżeństw i rodzin oraz za duszpasterskie towarzyszenie im, jak również o podziękowaniu dla stowarzyszeń, dla zakonnic i zakonników – za to, co robią w tej materii. Zauważono też, że brakuje apelu do młodych generacji i że trzeba patrzeć na rodziny, które znajdują się poza Kościołem.
Zasadniczy jednak punkt trudny, najmocniejszy w dyskusji – poza wspomnieniem samotnych matek czy ojców wychowujących dzieci, a także diakonów permanentnych, którzy żyją w małżeństwie, razem ze swoimi dziećmi – dotyczył słowa attualmente, czyli: „w tej chwili”, „aktualnie”, „w tym momencie”. Chodziło mianowicie o ostatni punkt orędzia, który kończy się słowami takimi: „W pierwszym etapie drogi synodalnej reflektowaliśmy nad towarzyszeniem pastoralnym i nad tym, że aktualnie rozwiedzeni, którzy zawarli nowe związki małżeńskie, nie mogą przystępować do Komunii świętej”. To słowo „aktualnie” wzbudziło dużo kontrowersji, bo zakładało, że w tej chwili jest to niemożliwe, ale być może w przyszłości się zmieni. Słowo to ostatecznie zostało wyeliminowane z tekstu, który – poza tym zdaniem – skoncentrował się na tym, że synod rozważał też sprawę przystąpienia do sakramentów ludzi rozwiedzionych, którzy zawarli nowe związki.
Na tym stanęło właściwie to wszystko, czego dokonano w piątek, dnia 17 października, po południu.
Sobota, 18.10.2014
Gdy idzie o sobotę 18 października, tutaj kongregacje generalne miały miejsce zarówno przed południem, jak i po południu. Pierwsza z nich rozpoczęła się o godzinie 9 tercją i medytacją. Potem nastąpiła lektura projektu relacji synodu, który po południu miał zostać przegłosowany punkt po punkcie. Tę lekturę przeprowadził kard. ERDŐ. Trwała ona prawie godzinę, aż do 10.30, a sam tekst miał około dwudziestu stron. Projekt ten nie miał już być poddawany po południu żadnej dyskusji, tylko aprobowany albo nieaprobowany punkt po punkcie.
To więc była pierwsza część tej kongregacji generalnej, skupiona przede wszystkim na lekturze projektu Relatio Sinodi. Natomiast po przerwie, o godzinie 11, rozpoczęła się lektura orędzia, które nie dopuszczało już żadnych następnych uwag ani emendacji, tylko zostało poddane pod głosowanie i przeszło bardzo dużą większością głosów. Tak więc w praktyce orędzie zyskało duży aplauz.
Tyle o przedpołudniowej kongregacji generalnej. Natomiast po południu, począwszy od godz. 16.30, odbyło się głosowanie nad Relacją synodu. Przy obecności 183 ojców synodalnych, zwrócono uwagę na to, że przechodzą te punkty, które zyskują większość dwóch trzecich, czyli przynajmniej 123 głosy. Relacja miała być przekazana Ojcu Świętemu do decyzji, czy będzie chciał ją opublikować razem z wynikami Synodu, czy też nie. To głosowanie poszło stosunkowo szybko, bo jego mechanizm jest dosyć prosty.
Przy pierwszej części Relacji, która dotyka status quo małżeństwa i rodziny w świecie współczesnym, poszło gładko. Druga część dotycząca „Ewangelii małżeństwa i rodziny” również przeszła bez większych trudności. Przy trzeciej części zostały wstrzymane trzy punkty, które nie zyskały wymaganej większości, dlatego że ojcowie synodalni nie zgadzali się z ich treścią. Nie znaczy to, że w ogóle zostały puszczone w niepamięć, ale że zawierały treści, co do których istniały wątpliwości.
Podniesiono więc sprawę Komunii duchowej, kwestię cywilnych związków homoseksualnych oraz zagadnienie spowiedzi i Komunii świętej dla osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach. Te trzy z sześćdziesięciu dwóch zawartych w Relatio punktach nie przeszły. Praktycznie więc Relacja w zasadniczej swojej większości została zaakceptowana. Trzeba powiedzieć, że przynosi ona dosyć pozytywny obraz – w stosunku do tego, co istniało w drugiej wersji Relatio post disceptationem (czyli relacji po dyskusji), gdzie zostały przekazane idee budzące dużo kontrowersji, skorygowane potem mocno w grupach językowych. Tak więc, poza tymi trzema punktami, wszystkie inne przeszły, zyskując aplauz i to w bardzo dużej większości.
Ten tekst trafia do rąk Ojca Świętego, co dokonało się w czasie sobotniej sesji popołudniowej. Nastąpiło podziękowanie dla Ojca Świętego wygłoszone przez kard. Raymundo Damasceno ASSISA z Brazylii, który z radością dziękował za jego obecność i towarzyszenie całemu synodowi. Potem sekretarz synodu, kard. BALDISSERI, przypomniał o beatyfikacji Pawła VI jako uroczystości zamykającej Synod. Wspomniał, że podczas obrad tego zgromadzenia odczuwalny był sensus Ecclesiae. Wezwał też Najświętszą Maryję Pannę, aby wspomagała dalszy ciąg dojrzewania synodu aż do roku 2015.
Ojciec Święty powiedział na koniec, konkludując cały synod w sobotę wieczorem, że jest pełen uznania i wdzięczności wobec wszystkich: sekretarza, podsekretarzy, relatorów, sekretarzy specjalnych, przewodniczących delegacji, wszystkich ojców synodalnych, delegacji braterskich, ekumenicznych, audytorów i tłumaczy. Dziękował za kolegialność i synodalność, co zresztą wróci jeszcze w niedzielę w homilii wygłoszonej podczas beatyfikacji Pawła VI. Dziękował za solidarny tok wspólnej drogi, która wskazuje na troskę duszpasterską prawdziwych pasterzy, na świadectwo rodzin, także na momenty trudne, które wynikały ze świadectw i na różnego rodzaju kuszenia. Wspomniał o „ruchu duchów” opisywanym przez św. Ignacego Loyolę, założyciela jezuitów. Przede wszystkim jednak wspomniał o paresia czyli otwartości w mówieniu, jaka towarzyszyła synodowi, gdzie każdy mógł się wypowiedzieć i przedstawić swoje zdanie. Mówił o „Kościele otwartych drzwi”, który podnosi tych, którzy upadli, oraz o tym, że Kościół jako komunia nie może się potknąć ani błądzić. Na wzburzonym morzu Duch Święty nam towarzyszy i gwarantuje wewnętrzny pokój, który papież zachowuje i pragnie, aby przez zamykający się synod został on przekazany także innym Kościołom. Papież ma bronić jedności Kościoła i karmić lud Boży, ma podnosić to, co jest zagubione. Jego zadaniem jest więc przede wszystkim służba, ponieważ jest on najwyższym sługą Kościoła. Najbliższy rok określił jako rok dojrzewania, który przyniesie odpowiednie owoce.
Na końcu wspomniano, że Relacja przekazana papieżowi ma zostać dana do rozważenia wszystkim konferencjom episkopatów na całym świecie i że konferencje mają to potraktować jako Lineamenta do przyszłego synodu, czyli do zgromadzenia zwyczajnego w 2015 roku.
Kardynał Angelo SCOLA podsumował to wezwaniem do powrotu do istotnej kwestii synodu: duszpasterstwa rodziny. „Teraz to my, biskupi, którzy uczestniczyliśmy w synodzie, musimy wraz z naszymi episkopatami, kapłanami, zakonnikami i świeckimi wziąć do ręki cały wypracowany w tym czasie materiał, całą tę refleksję i skoncentrować się na istotnym zagadnieniu synodu, a mianowicie na fakcie, że rodzina powinna się stać podmiotem, a nie tylko przedmiotem duszpasterstwa. Dla mnie na tym właśnie polega prawdziwa rewolucja kopernikańska, w ramach której również przypadki trudne, jak rodziny rozbite czy sytuacja homoseksualistów, znajdą właściwe rozwiązanie, w pełnym poszanowaniu nauczania Jezusa, Pisma Świętego i autentycznej Tradycji Kościoła. A na to zamieszanie, które rzeczywiście powstało, ale nie ze złej woli, będzie trzeba odpowiedzieć bardziej zdecydowaną postawą wszystkich wspólnot kościelnych”.
Tyle może o sprawach, które dotyczyły soboty, 18 października, zarówno kongregacji przedpołudniowej, jak i popołudniowej.
Niedziela, 19.10.2014 – zakończenie synodu
Uroczyste zamknięcie Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów dokonało się w niedzielę, dnia 19 października, na placu przed Bazyliką św. Piotra, podczas beatyfikacji papieża Pawła VI. Ojciec Święty FRANCISZEK wypowiedział kilka myśli na temat minionego synodu, zapowiadając jednocześnie drogę, która rysuje się ku przyszłości, ku synodowi zwyczajnemu w październiku 2015 roku. Mówił: „Widzieliśmy to w minionych dniach podczas Nadzwyczajnego Synodu Biskupów – «synod» oznacza «wspólne pielgrzymowanie». Rzeczywiście, duszpasterze i świeccy z całego świata przynieśli tu do Rzymu głos swoich Kościołów partykularnych, aby pomóc współczesnym rodzinom w podążaniu drogą Ewangelii, ze wzrokiem utkwionym w Jezusa. Było to wspaniałe doświadczenie, w którym przeżywaliśmy synodalność i kolegialność oraz poczuliśmy moc Ducha Świętego, który prowadzi i nieustannie odnawia Kościół wezwany do niezwłocznego opatrzenia krwawiących ran i rozpalenia nadziei dla wielu ludzi pozbawionych nadziei.
Za dar tego synodu i za ducha współpracy, który przenikał wszystkich, wraz z apostołem Pawłem: «Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach» (1 Tes 1,2). Niech Duch Święty, który w tych pracowitych dniach pozwolił nam wielkodusznie współpracować z prawdziwą wolnością i pokorną kreatywnością, nadal towarzyszy drodze, która w Kościołach całej ziemi, przygotowuje nas na Zwyczajny Synod Biskupów w październiku 2015 roku. Zasialiśmy i nadal będziemy siać cierpliwie i wytrwale, będąc pewnymi, że Pan da wzrost, temu co zasialiśmy (por. 1 Kor 3,6).
W tym dniu beatyfikacji papieża Pawła VI przychodzą mi na myśl jego słowa, którymi ustanawiał synod biskupów, «śledząc uważnie znaki czasów, staramy się dostosować drogi i metody (…) do wzrastających wymagań naszych dni i zmieniających się warunków społecznych» (List. ap. Motu proprio Apostolica sollicitudo)”.
Tyle wypowiedzianych podczas beatyfikacji słów papieża FRANCISZKA, które zamykały pierwszą fazę synodu poświęconego rodzinie i wyzwaniom, które przed nią stają.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytali ten nasz blog i poświęcili czas, aby dowiedzieć się więcej „z synodalnego wnętrza”, o czym była mowa i jakie były główne myśli. Może są one nieposkładane i podawane nieco „w biegu”, ale wydaje mi się, że powinny wystarczyć do wyrobienia sobie jakiegoś zdania o samym synodzie. Natomiast prawdziwa praca i prawdziwa znajomość powinna odnieść się do tekstów tłumaczonych na polski. Z pewnością ukażą się one w polskim wydaniu „L’Osservatore Romano” i będą pomagały w głębszym zrozumieniu tego, co także Kościołowi w Polsce przynosi ten synod i jakie przed każdym stają wyzwania dotyczące kapłanów, zakonników i zakonnic, a także ludzi świeckich, samych rodzin, stowarzyszeń rodzinnych oraz innych zrzeszeń katolickich, aby rodzina mogła żwawiej podążać drogą do świętości.